Serock, Lubania Lipny, Łowin, Łowinek - to wsie, w których odkryto ogniska zgnilca amerykańskiego pszczół.
Co to za choroba?
Podlega obowiązkowi zgłaszania i zwalczania, bo jest wysoce zaraźliwą chorobą bakteryjną. Nie zagraża ludziom. Atakuje larwy i czerw powodując ich zamarcie. Za jej rozprzestrzenianie w ulu odpowiedzialne są robotnice opiekujące się czerwiem i czyszczące komórki plastra. Przenoszenie choroby pomiędzy ulami odbywa się z reguły u schyłku lata i na początku jesieni. Drobnoustroje przenoszą też osoby opiekujące się pszczołami.
Wczesnym, niepokojącym objawem są zmiany na zasklepkach komórek z martwym czerwiem. Wieczka tych komórek są pociemniałe i zapadnięte. Z czasem czerw zamienia się w brązową, ciągnącą masę, która przylega do ścian komórek plastra. Objawom tym towarzyszy zapach spalonego rogu.
Tuż przed Świętem Miodu
To smutna wiadomość dla pszczelarzy, licznych w powiecie świeckim. Co gorsza, bakteria zaatakowała nasze pasieki tuż przed Świętem Miodu, które odbędzie się w ten weekend, w ramach Festiwalu Smaku w Grucznie.
Czasem trzeba zniszczyć ul
Natychmiastowe działania weterynarzy powinny zapobiec rozprzestrzenieniu się choroby. - Choć czasem trwa to długo - ostrzega Krzysztof Joppek, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Świeciu. - Postępujemy według rozporządzenia ministra środowiska. Najbardziej zaatakowane ule muszą być zniszczone. Mniej zainfekowane są oczyszczane i dezynfekowane. Potem obchodzimy teren, żeby sprawdzić, czy w innych pasiekach nie ma zgnilca.
Nie zagraża on ludziom. - Choć miód z chorej pasieki powinien być poddany specjalnej obróbce - zastrzega Joppek.
Ważna jest profilaktyka
Można ochronić pszczoły przed zgnilcem amerykańskim. Trzeba przestrzegać zasad higieny w pasiekach i okresowo je kontrolować pod kątem stanu zdrowia. Sprawdzać też należy wędrówki na pożytki, import pszczół, roje, plastry z czerwiem i mateczniki.