Czytelniczka (imię i nazwisko znane redakcji) zaciągnęła kredyt na zakup telewizora. Bank pożyczył jej 1067 złotych. Żeby uniknąć dodatkowych kosztów, postanowiła spłacić kredyt w ciągu pół roku. Jak twierdzi, raty regulowała przed terminem. Niestety, pomyliła się w rachunkach Nie dopłaciła trzech groszy. I wtedy rozpoczęły się problemy. Bank zażądał pokrycia dodatkowych kosztów - a to ponad 200 złotych.
Pod koniec stycznia Czytelniczka dostała pismo z agencji windykacji, z którego dowiedziała się, że "w związku z faktem, iż nie dokonała Pani wpłaty kwoty należnej z tytułu wymagalnych rat kredytu, bank podjął postępowanie windykacyjne". Do pisma dołączony był rachunek na kwotę 244 złotych i 83 groszy.
Czytelniczka złapała się za głowę i napisała do banku, aby darowano jej karę. Tłumaczyła, że się zagapiła, że zawsze regulowała raty przed terminem. Nic to jednak nie dało. W tym czasie, gdy czekała na anulowanie dodatkowej opłaty, kwota należności wobec banku urosła do 361 złotych i 43 groszy. To dla Czytelniczki duża suma.
Bank otrzymał pieniądze, których się domagał. Włocławianka nie może jednak pogodzić się z tym, jak została potraktowana.
- Jestem w ciężkiej sytuacji finansowej, pieniądze, które zapłaciłam, były przeznaczone na opłacenie czynszu - mówi kobieta.
Skontaktowaliśmy się z agencją windykacji. Jej przedstawiciel przyznał, że Czytelniczka popełniła błąd matematyczny. Czy w tej sytuacji powinna ponieść tak dotkliwą karę? - Kredytobiorczyni poniosła koszty, które wynikają z umowy - usłyszałam. I tylko tyle, bo osobom trzecim informacji nie udziela się. Tajemnica bankowa!
