- Zielik pojawił się w Świeciu w środę. Szuka ochroniarza, który postawił mu się w "Stokrotce". Grozi, że przyjedzie tu w sobotę ze swoją ekipą i rozwali pół miasta - powiedziała młoda dziewczyna i szybko odłożyła słuchawkę.
- Zielik lubi sobie pograć na automatach. Szukajcie go w salonach gier - podpowiada policji mężczyzna. Zapytany, jak go przedstawić, odpowiada: - X-man.
Podobne informacje mogą być cenne dla naszej policji. Prosimy państwa o kontakt z nimi.
Trzeba mieć odwagę
Do redakcji dzwonią też osoby, znające sprawę tylko z "Pomorskiej". - Podziwiam pana Smeję - nie ukrywa Robert ze Świecia. - Trzeba mieć odwagę, żeby prowadzić taki interes, jak "Stokrotka". Szkoda, że facet nie może liczyć na policję.
- Dlaczego policja nie rozmawiała ze Smeją, skoro to on ich wezwał? - pyta Elżbieta z Przechowa. - Gdyby zamienili z nim choć słowo, szybko stałoby się jasne, że jest ranny i byłaby podstawa do zatrzymania sprawcy.
- Przecież w obu przypadkach: i Smei, i Zielika, trzeba było wzywać pogotowie - przypomina uczestnik zabawy. - To chyba najlepszy dowód na to, że byli poszkodowani.
- Powiedzmy sobie szczerze. Niewielu jest w Polsce policjantów, o których można kręcić filmy, jak w USA. Nasi na pewno do nich nie należą. Wolą wlepiać mandaty za brak pasów. W takich sytuacjach nie boją się działać. Robią to chętnie, nawet zaocznie. Znana jest sprawa, w której dzielnicowy wszczął postępowanie bez zatrzymania sprawcy. Wystarczyło, że widział go bez pasów i kierowca został ukarany przez sąd. To są sprawy dla naszej policji - drwi świecianin.
Już nie ufają
Inny Czytelnik ze Świecia podsumowuje: - Niech policja nie liczy, że po takiej "akcji", jaką urządzili z Zielikiem, znajdą się chętni, żeby przeciwko mu świadczyć. Kto im teraz zaufa?