Po ostatnich wyborach prezesa zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej "Zjednoczeni", pan Zdzisław, jeden z jej członków, chciał uzyskać protokół z ich przebiegu. Wcześniej starał się o inne dokumenty spółdzielni, w tym listę dłużników czynszowych.
- Wszystkie dane są jawne, a ja jestem członkiem spółdzielni, więc mam prawo do informacji o jej kondycji finansowej i prawnej - uzasadnia mężczyzna, pokazując m.in. opinię Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (GIODO).
Ksero za 4 zł
Twierdzi, że, mimo to, administracja utrudniała mu wgląd w dokumenty. - Wyraźnie chcieli mnie zniechęcić - musiałem pisać specjalne wnioski, uzyskać akceptację prezesa, czekać mnóstwo czasu, a za ksero każdej strony płacić cztery złote - wylicza.
Były już (w piątek urzędował ostatni dzień) prezes spółdzielni zapewnia, że nie utrudniał wglądu w dokumenty, a konieczność oficjalnego o nie wystąpienia i uzyskania akceptacji tłumaczy ustawą o spółdzielniach mieszkaniowych. - Do tego wiele informacji trzeba zebrać lub opracować, a tego nie można zrobić od razu, tylko trzeba poczekać - uzupełnia Wojciech Łent.
Dodatkową pracą administracji tłumaczy także wyjątkowo wysoki koszt kopiowania dokumentów. - Od ręki i "po kosztach" dajemy tylko kopie regulaminów i statutów - zaznacza.
W internecie nie można
Zdaniem naszego Czytelnika, problem rozwiązałoby zamieszczanie wszelkich uchwał i dokumentów spółdzielni na stronie internetowej, tak jak robią instytucje publiczne. - Zaoszczędziłoby to kłopotu zarówno spółdzielcom, jak i samej spółdzielni - uważa pan Zdzisław.
Wojciech Łent twierdzi jednak, że to chybiony pomysł. - Informacje o spółdzielni są jawne, ale tylko dla jej członków. Umieszczając je w internecie, umożliwilibyśmy przeglądanie ich każdemu, a to byłoby ze szkodą dla spółdzielni - tłumaczy prezes i przy okazji przekonuje, że nie wszystkie dane są jawne.
Zadłużenie - jawne czy nie?
- Nie możemy na przykład udostępniać informacji o sytuacji finansowej dłużników, bo to byłoby naruszeniem ustawy o ochronie danych osobowych - wskazuje Wojciech Łent.
Ze wspomnianej opinii GIODO wynika jednak, że "informacje o zadłużeniach czynszowych członków spółdzielni są informacjami bezpośrednio dotyczącymi majątku członków spółdzielni". Z tego punktu widzenia "mają oni interes w uzyskaniu tych informacji".
Tego komentować prezes nie chciał, bo nie jest prawnikiem.
Nie płacą bo nie chcą, nie dlatego, że nie mają
Nasz Czytelnik chciał uzyskać informacje o dłużnikach spółdzielni, bo uważa, że wielu jest po prostu nieuczciwych. - Sam znam osoby, które stać na czynsz, ale go nie płacą, bo wolą wydać na coś innego - przekonuje spółdzielca, który ma za złe administracji nie tylko to, że toleruje takich dłużników. Zarzuca spółdzielni, że wręcz ich uprzywilejowuje.
- Jak inaczej nazwać sytuacje, kiedy administracja umarza długi i odsetki na dziesiątki tysięcy złotych, w żaden sposób nie weryfikując sytuacji finansowej dłużników - wskazuje pan Zdzisław, na potwierdzenie pokazując przykłady umorzeń kwot tak małych jak 3 zł.
Dysponuje również opinią komisji rewizyjnej, która podważa zasadność wielu umorzeń. - Spółdzielnia to nie Caritas i zarząd powinien ponieść konsekwencje za działanie na szkodę spółdzielców - uważa Czytelnik.
Były prezes "Zjednoczonych" nie widzi powodu, dla którego ktokolwiek miałby odpowiadać za te decyzje.
"Umorzenia długów opłacalne dla spółdzielni"
- Spółdzielnia nic na tym nie straciła, bo umarzaliśmy odsetki, a nie główne długi i nie robiliśmy tego hurtowo, ale sprawdzaliśmy, kto faktycznie nie jest w stanie spłacić całej kwoty, a kto na podarowanie części należności nie zasługuje - zapewnia Wojciech Łent, swoją opinię podpierając z kolei pozytywnym audytem.
Umorzenia niskich kwot tłumaczy, bezsensownością ich egzekucji. - Pisma procesowe, wystąpienie do sądu i cała procedura kosztowałaby nas dużo pieniędzy i czasu, dlatego często odpuszczamy tak niskie kwoty, jeśli ktoś się upiera i nie płaci - tłumaczy prezes.
Przekonuje jednocześnie, że umorzenia odsetek leżą wręcz w interesie spółdzielni. - W innych przypadkach długi często pozostałyby niespłacone i nic nie moglibyśmy zrobić, bo kiedy próbujemy nieuczciwych wykluczać z grona spółdzielców, walne zgromadzenie często podważa nasze decyzje i czują się oni bezkarnie - kwituje Wojciech Łent.
