Zanim Petru przekroczył próg „przeklętego pokoju”, przed drzwiami spotkał się z dziennikarzami i zapewnił, że „jego klub w zabobony nie wierzy”. Jednak na wszelki wypadek, by „odczarować” pechowy pokój, powiesił na drzwiach „dekalog Nowoczesnej”. W 6. punkcie zapisano „zwalczanie przywilejów władzy i grup społecznych”.
Nie wiem, czy ten punkt to reakcja na pierwszy w nowym Sejmie wniosek, zgłoszony wczoraj przez niezrzeszonego posła Janusza Sanockiego (startował z listy Kukiz’15), który chce, by w piątki obrady na Wiejskiej kończyły się o godzinie 12.00! - Tak, żebyśmy mogli spokojnie dotrzeć do naszych okręgów wyborczych - argumentował świeżo zaprzysiężony parlamentarzysta z Opola. „Ławy” poselskie odpowiedziały śmiechem. Rozumiem, że posłowi Saneckiemu marzą się wolne weekendy, ale żeby tak od pierwszego dnia uchylać się od „sejmowej orki”!!!
Wczorajsza „13” okazała się szczęśliwą (może nie całkiem) dla Beaty Szydło, którą prezydent Andrzej Duda desygnował na premiera. Przyszła szefowa rządu musiała swój wielki dzień dzielić z Jarosławem Kaczyńskim. Miód na serce lidera PiS polał obficie prezydent Duda, mówiąc, że „jest pan wielkim politykiem, strategiem, ale i człowiekiem”.
To, że 13-tego wszystko zdarzyć się może już wie Ewa Kopacz, która po przegranej w wyborach na szefową klubu PO, właśnie wczoraj zrezygnowała z ubiegania się o przywództwo w partii. „Trzeba wyczuć, kiedy wstać/ I wyjść” - śpiewał Wojciech Młynarski. B. premier za późno „wzięła płaszcz z szatni...”