Każdy z nich musi też zapłacić po tysiąc złotych grzywny i prawie tyle samo opłat i kosztów sądowych. Sąd uznał, że nie dopełnili obowiązków służbowych.
Afera mostowa w Toruniu: Ostatni świadkowie przesłuchani
Przypomnijmy, chodzi o sytuację z czerwca 2005 roku. Wtedy to Bożena Cz., właścicielka firmy Kabo zgłosiła się do toruńskiego magistratu. Chciała wykupić ziemię, na której stał jej zakład - do tej pory miała ją w użytkowaniu wieczystym. Problem w tym, że działka znajdowała się blisko ul. Lipnowskiej, w pobliżu planowanej drogi dojazdowej do nowego mostu. Mimo to Bożena Cz. ziemię wykupiła bez większych przeszkód.
Prokuratura w Gdańsku oskarżyła Wiktora K., dyrektora wydziału gospodarki nieruchomościami i Andrzeja J., byłego wiceprezydenta miasta o niedopełnienie obowiązków. Zdaniem śledczych obaj urzędnicy wiedzieli, którędy będzie przebiegać droga. W związku z tym nie powinnni wydać zgody na wykup działki - zwłaszcza że później miasto musiało odkupić od Bożeny Cz. grunt i wypłacić jej odszkodowanie. Prokuratura wyliczyła, że gdyby grunt był nadal tylko w dzierżawie, odszkodowanie byłoby o 119,5 tys. zł niższe. I właśnie na tym wątku skupili się w swoich mowach końcowych obrońcy.
Podkreślali, że rekompensata za grunty będące w dzierżawie byłaby taka sama. - Odszkodowanie wypłaciła gmina miasta Toruń, a nie Skarb Państwa, jak w akcie oskarżenia twierdziła prokuratura - wyliczał mecenas Jacek Brudzyński, obrońca Wiktora K. - Jeśli ktoś jest tu poszkodowany, to Bożena Cz., która wydała pieniądze na wykup ziemi, a wcale nie dostała większego odszkodowania.
Afera mostowa w Toruniu. Są pierwsze zarzuty prokuratorskie
- Nie wykazano, by efektem działania oskarżonych były jakiekolwiek szkody - podkreślał z kolei Tadeusz Felski, obrońca Andrzeja J. - Mój klient nie znał w czerwcu 2005 roku planowanego dokładnego przebiegu drogi, bo w tym czasie nie było jeszcze decyzji lokalizacyjnej.
Z takim stanowiskiem stanowczo nie zgadzała się prokurator Alina Wojdyr. W trwającej ponad godzinę mowie końcowej wywodziła, że i Wiktor K. i Andrzej J. jeszcze przed wykupem działki przez Bożenę Cz. brali udział w pracach nad budową nowej przeprawy i wiedzieli, że droga dojazdowa może przebiegać w śladzie ulicy Lipnowskiej.
- Nie mieli prawa podejmować kategorycznych decyzji o sprzedaży działki - mówiła prokurator. Żądając dla Wiktora K. kary 2 lat więzienia w zawieszeniu na 3-letni okres próby, a dla Andrzeja J. - 1,5 roku w zawieszeniu na 3 lata podkreślała, że zarzut niedopełnienia obowiązku jest istotny nawet, gdy szkody nie było.
I z tym zgodził się sędzia Marek Tyciński. - Z dokumentów wynika, że w chwili składania przez Bożenę Cz. wniosku znany był już wstępny projekt przebiegu trasy - mówił, uzasadniając wyrok. - Firma Kabo znajdowała się w pobliżu, więc urzędnicy powinni liczyć się z tym, że być może sprzedany grunt trzeba będzie wykupić.
Prezydent, mieszkańcy czy PO? Kogo winić za problemy przy budowie mostu w Toruniu?
Sędzia podkreślił, że choć szkody nie było, istotne są intencje oskarżonych. Uznał jednak, że nie działali z zamiarem bezpośrednim, jak chciała prokuratura, a ewentualnym. To znaczy, że przewidywali, że grunt być może trzeba będzie wywłaszczyć i godzili się na to.
Sędzia uznał, że szkody nie było - stąd kara jest niższa od żądanej przez prokuraturę.
Wyrok jest nieprawomocny. Obrona zapowiada apelację, oskarżyciel również jej nie wyklucza.
Zobacz koniecznie: Budowa mostu w Toruniu - serwis specjalny
Czytaj e-wydanie »