Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Album Toruński. - Nie mam czasu, bo niedługo umrę - powtarzała swoim współpracownikom gen. Elżbieta Zawacka

(KM)
można oglądać w Archiwum i Muzeum Pomorskie Armii Krajowej oraz Wojskowej Służby Polek w Toruniu
można oglądać w Archiwum i Muzeum Pomorskie Armii Krajowej oraz Wojskowej Służby Polek w Toruniu fot. Lech Kamiński
- Prof. Elżbieta Zawacka siedziała oparta o biurko, rozmawiając przez telefon. Pomyślałam: "Boże, jakie ta kobieta ma zgrabne nogi". A miała około 90 lat! - opowiada Elżbieta Skerska, która pracowała z panią generał

Torunianka, słynna "Zo", kurierka Komendy Głównej Armii Krajowej, cichociemna, profesor nauk historycznych, generał brygady. Bohaterka. Jaka tak naprawdę była Elżbieta Zawacka?

Katarzyna Minczykowska-Targowska, dziś wiceprezes Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej, panią profesor poznała, gdy sama była na III roku studiów historycznych.
- Do starej siedziby fundacji przy Garbarach 2 szłam z duszą na ramieniu. Wcześniej, podczas przygotowań do rozmowy, natrafiłam na jedno, fatalne zdjęcie pani generał. Wyglądała na nim surowo. Ona czasami też taka była. Ale na pierwszym spotkaniu zobaczyłam przede wszystkim ciepłą i miłą starszą panią - opowiada.

Przez trzy lata pracowały w tym samym dziale. Pani Kasia szybko zaczęła pełnić funkcję sekretarza pani generał - załatwiała bilety, umawiała spotkania.

- Czasami Zawacka pytała mnie, czy dobrze wygląda. Kiedyś, przypadkowo, spotkałam ją w młodzieżowym sklepie na starówce. Pani profesor dbała o stroje i miała świetny gust. Lubiła beże, pastele i kapelusze. Zawsze dbała o fryzurę. Wiedziała, że to jest ważne. Mówiła na przykład: "Będą mi nadawali Order Orła Białego, to muszę przecież jakoś wyglądać" - uśmiecha się pani Kasia.
Pewnego razu, gdy wracały z Gdańska, nieświadomie wsiadły do wagonu, którego w pewnym momencie podróży odczepiano od składu jadącego do Torunia. Dojechały do Inowrocławia. - Byłam przerażona - podkreśla pani Kasia. - Obawiałam się reprymendy. Ale pani profesor przyjęła pomyłkę ze zrozumieniem. Powiedziała, że trochę zna Inowrocław, ponieważ bywała tu w sanatorium, więc pokaże mi to miasto.

W czasie tych wspólnych wyjazdów pani generał często wspominała, opowiadała o swoich przyjaźniach. - A o miłości - pytam?
- Żadnych szczegółów nie znamy - uśmiecha się pani Kasia. - Nie zapytałam o to pani profesor, nie miałam odwagi. Teraz bardzo żałuję. Trzeba było zaryzykować. Chodzą słuchy, że była zakochana w okresie międzywojennym, ale ten człowiek zginął w czasie wojny.
Pani profesor miała postawę obywatelską. Interesowała się aktualną sytuacją w Polsce. Skoro mamy prawo do wolnych wyborów, to powinniśmy z tego korzystać. Tak uważała. Natomiast nie angażowała się w dysputy polityczne. Dla niej ważna była praca i działanie.

Zajadała się lodami

- A miała jakieś słabości? - pytam.
- Uwielbiała lody. Zajadała się nimi, ale do słabości nie lubiła się przyznawać. A za słabość uważała skłonność do emocji, która z wiekiem bardziej się u niej uwidoczniała. Kiedyś wzruszyła się przez kamerami w trakcie wywiadu. Denerwowała się: "Pokazali płaczącą, starą kobietę. Przecież nie o to chodziło". A ja myślę, że jednak również o to. Że ludzie chcieli zobaczyć też inną twarz Zawackiej, taką po prostu ludzką - sądzi pani Kasia.

"Zo" była kobietą z krwi i kości. Czasami empatyczną i współczującą ("Gdy pytała o moją niepełnosprawną córeczkę, to razem płakałyśmy"), czasami upartą. - W 1999 r. chciałam odejść z pracy, kiedy mimo umówionego wcześniej urlopu w grudniu, pani generał nie chciała na niego pozwolić - opowiada wiceprezes. - Miałam go jeszcze dużo, bo jak mówiła Zawacka: "Od pracy społecznej nie ma urlopu". Wierzyliśmy w to wszyscy, ale człowiekowi potrzebny jest też odpoczynek. Niekiedy nas wręcz szantażowała: "Nie mam czasu, bo niedługo umrę".

Elżbieta Zawacka jest drugą w historii generał brygady. Pierwszą była Maria Witek. Także dzięki pani profesor, która zaangażowała się w starania o tamten awans. Dla niej osobiście odznaczenia nie miały większego znaczenia. Istotniejsze było, że dostaje je kobieta.

- Moim zdaniem, gdyby to mężczyźni pełnili takie funkcje, jak Witekówna czy Zawacka, to generałami byliby jeszcze w trakcie wojny - mówi pani Katarzyna. - Gdy jeździłyśmy na spotkanie kapituły Virtuti Militari, przypinała sobie beretkę z odznaczeniami, ale zwracała uwagę, aby nie było ich za dużo. Irytowała się, "Bo ci panowie to zawsze tak poobwieszają się tymi medalami!".

Obiad na zdrowie

Elżbieta Skerska, w Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej pracuje od kwietnia 1999. Przez pół roku zastępowała prywatną sekretarkę pani profesor Elżbiety Zawackiej. - Na początku zostałam przez nią dokładnie przepytana. Później kazała mi poszukać informacji o pewnej osobie. Domyślałam się, że chce mnie sprawdzić, czy sobie poradzę. W ten sposób, od praktycznej strony, uczyła nas pracy w fundacji - opowiada pani Elżbieta.

Pani generał zawsze się spieszyła, chociaż, jeśli ktoś czuł, że nie zdąży z zadaniem i szedł jej o tym powiedzieć, to była wobec niego wyrozumiała.
- Starałam się. Mam od niej mnóstwo karteczek z podziękowaniem za pracę. To mnie uskrzydlało. Chyba mnie lubiła, chociaż zdarzały nam się też takie sytuacje, po których chciałam odejść z fundacji - przyznaje również pani Elżbieta.

Bo "Zo" wydawała polecenia tonem rozkazów. - W końcu doszło między nami do rozmowy. Pani profesor powiedziała, że ma taki sposób bycia i przeprosiłyśmy się nawzajem - uśmiecha się pani Elżbieta.
- Później, gdy długo siedziałyśmy nad pracą, to potrafiła mi nawet obiad odgrzać. Czułam jej serdeczność - wspomina dalej.

I dodaje: - Pani profesor była wielkim człowiekiem. Oburza mnie, że inne kraje potrafią wyeksponować swoich bohaterów, a my mamy tak wspaniałych ludzi i tak mało o nich wiemy.
Zresztą sama pani generał nigdy nie szukała chwały, nie eksponowała się, wręcz odwrotnie. Zawackiej zależało głównie na tym, aby społeczeństwo znało wkład kobiet w działania wojenne. Po wojnie właśnie o to walczyła, co potwierdzają jej listy. Zbierała informacje dotyczące konspiracji, zwłaszcza pomorskiej, pytała o ludzi, o ich historie, o daty.

Nie miała pretensji

Pani Elżbieta mówi: - Interesowało mnie dlaczego pani profesor tak bardzo zaangażowała się w ruch niepodległościowy. Opowiedziała historię, że jak wojska Hallera wkraczały do Torunia, oglądała to z ojcem. Ojciec stał i płakał. Co pewnie wywarło istotny wpływ na jej życie.

Zawacka nie ukrywała, jak wiele razy się bała. Czego najbardziej? Złapania przez gestapo. Ponieważ nikt tak naprawdę nie wie, jakby się wtedy zachował. Nigdy nie miała więc pretensji do osoby, która w takich okolicznościach zdradziła jej nazwisko.

Elżbieta Zawacka zmarła dwa lata temu. Miała prawie 100 lat.
Jest jedną z dwóch Polek z regionu, na które można głosować w plebiscycie Polka Wszech Czasów. Warto. Zróbcie to, np. poprzez stronę www.zawacka.pl. Zachęcamy!

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska