Miałby to być sposób na zmuszenie naszego rządu do zwrotu mienia żydowskiego z czasów przedwojennych. (Sam Światowy Kongres Żydowski wczoraj się od tych nawoływań odciął).
Tymczasem czytam o aferze z izraelskimi bankami. Do lat 30. XX wieku (jeszcze jako towarzystwa brytyjsko-palestyńskie) przyjmowały na swoje konta od światowej diaspory żydowskiej ogromne sumy. Większość klientów banków zginęła jednak z rąk Niemców podczas wojny. A co się stało z pieniędzmi ofiar? Nic specjalnego - banki zagarnęły je bez skrupułów i zarabiały na nich przez 80 lat.
Dopiero niedawno, w wyniku nacisku opinii publicznej Izraela, banki łaskawie zgodziły się zwrócić część milionowych sum rodzinom ofiar Holokaustu. Nie wiem, czy kompetencje Menachema Rosensafta obejmują też pomoc Izraelczykom w Izraelu. Ale warto, by zaapelował do Światowego Kongresu Żydów o bojkot własnych banków, które okradały swoich ziomków.