Ale łatwo nie było. Walne - przy bardzo dobrej frekwencji, bo prawie 50-procentowej - przebiegało w nerwowej atmosferze. M. in. dlatego, że trudno było znaleźć chętnych do pracy w zarządzie. A jeśliby się to nie udało, to ogrodem zacząłby rządzić ktoś z zewnątrz. - Czy naprawdę tego chcemy? - apelował Rafał Gumienniczek, który zebranie prowadził. - Chyba lepiej, żebyśmy rządzili się sami...
Ale zgłaszane kandydatury były kwestionowane przez zasiadających przy prezydialnym stole, w tym przedstawiciela okręgu w Gdańsku Jana Kowalskiego. Nie mogli kandydować ci, którzy nie są członkami PZD lub wcześniej zostali odwołani z władz ogrodu, albo łamali prawo.
Tak padła - zgłoszona przez niego samego - kandydatura Ryszarda Starzyńskiego, kiedyś prezesa ROD "Metalowiec", który dopominał się, żeby udowodnić mu, iż kiedykolwiek złamał prawo. - Ja wam po prostu zaszedłem za skórę - mówił.
Wytknął niekompetencję delegatowi z Gdańska, a następnie zrezygnował z kandydowania. W końcu udało się skompletować ósemkę odważnych i zdeterminowanych, którzy kandydować mogli. W efekcie głosowania do zarządu weszli: Arkadiusz Czeppek, Zbigniew Szatkowski, Kazimierz Piekarski, Lucjan Chądzyński. Ryszard Wasilewski, Józef Szrama i Katarzyna Kuklińska. Już po zebraniu powierzyli dalsze kierowanie pracami zarządu Arkadiuszowi Czeppkowi, ostatniemu prezesowi komisarycznemu. Do komisji rozjemczej dokooptowano Marka Baczyńskiego i Alicję Winiarczyk.
Działkowicze pytali o wiele rzeczy, m.in. o to, dlaczego nie wstrzymuje się rozbiórek, czy burmistrz nadal będzie meldował na działkach, ile pieniędzy trzeba odprowadzać do Gdańska.
W pierwszej części zebrania uczestniczył burmistrz Arseniusz Finster, który wyraził nadzieję, że sprawy sądowe zakończą się po myśli miasta i że zamiast ogrodu na "Metalowcu" będzie osiedle.
Czytaj e-wydanie »