Dla generałów sprawy zawsze są proste: niepowodzenia w walce? Więcej żołnierzy! W 1960 r. USA wysłały do Wietnamu 900 doradców. Pięć lat później w Indochinach było już 185 tys. żołnierzy, a w szczytowym 1968 roku walczyło ponad pół miliona Amerykanów. Dziś kontyngent NATO w Afganistanie liczy już ponad 100 tys. żołnierzy, w tym 68 tys. Amerykanów. A generalicja - oczywiście! - domaga się zwiększenia dostaw armatniego mięsa o dalszych 30-40 tys. To samobójcza polityka, którą Amerykanie realizują tyleż głupio, co konsekwentnie. Musi mieć na to wpływ wielkie lobby zbrojeniowe USA, bo przecież nie zdrowy rozsądek. Świat liczył na Baracka Obamę, ale ten po pokojowym Noblu zamilkł.
Wczoraj minister obrony Bogdan Klich "bohatersko" zdementował słowa ambasadora USA w Warszawie, który wymyślił, że poślemy tam kolejnych kilkuset żołnierzy. Dobilibyśmy więc do miliarda, bo póki co ta "misja pokojowa" kosztuje nas ok. 700 mln złotych rocznie...