Na szczęście niejaka Baba Vanga orzekła, że 2022 będzie trochę lepszy od 2021, i już miałem uchwycić się tej myśli, ale… Będzie lepszy, jeśli tylko przyjmiemy do wiadomości, że w 2022 czeka nas spotkanie z obcą cywilizacją. Do tego wzbudzi się śpiący wirus z roztopionej Syberii, Azję i Australię dotkną zabójcze żywioły, a w Indiach temperatura wzrośnie do 50 stopni. W pakiecie noworocznym mamy jeszcze klęskę głodu, po czym – jeśli ufać Babie – będzie już z górki. I masz Babo placek.
Spójrzmy więc może, czegóż to życzyli sobie ludzie w Sylwestra przed stu laty. No więc żyli sprawą niemieckiego zaangażowania w „gigantyczny plan odbudowy” gospodarki sowieckiej Rosji i nowymi pomysłami na ściąganie „danin”. Komentowali sprawę odkrycia studni z mineralną wodą w Belwederze (skorzystano z pomocy pewnej Tatarki wyposażonej w „czarodziejską różdżkę”) i „arcydzieła filmowego” - „Jeździec bez głowy” (wyścigi automobili, skoki kilkupiętrowe, porywanie osób w powietrzu).
Dzienniki namawiały do bojkotu czeskich towarów, omawiały przyjęcie u Naczelnika państwa i przestrzegały przed oszustami podszywającymi się pod duchownych. Martwiło ludzi znaczne zmniejszenie wydobycia węgla na świecie, koncentracja wojsk sowieckich przy fińskiej granicy i nowa epidemia, która pojawiła się w Serbii. Dyskutowali również „o dziwnych pomysłach na ściąganie daniny od kapłanów” i o zakończeniu stanu wojennego w Małopolsce.
Redaktor Kuriera Codziennego twierdził, że na kolejny rok można patrzeć z otuchą, „jeśli tylko praca i ofiarność zatryumfuje nad rozpróżniaczeniem, wyuzdanym egoizmem, partyjniactwem i chęcią szybkiego wzbogacenia się kosztem ogółu”.
Tą otuchą chciałbym się z Państwem podzielić. I życzyć, żeby historia nigdy się nie powtarzała. Wasze zdrowie!
