W Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy zakończył się proces z apelacji w głośnej sprawie wypadku, do którego doszło w czerwcu 2021 roku na rondzie Inowrocławskim. Mająca 12 lat Wiktoria zmarła, a ranny został 83-letni Marian K. Oskarżeni to Ryszard M. i Roman S., kierowcy, którzy uczestniczyli w zdarzeniu.
To Cię może też zainteresować
Obrońcy żądali uniewinnienia oskarżonych. - Wobec mojego klienta nie skrystalizowały się kryteria obiektywnej przypisywalności skutku - mówił adwokat Ryszarda M. w swojej mowie procesowej. Dodał, że w jego przekonaniu, sąd pierwszej instancji naruszył prawo materialne, zaistniały negatywne przesłanki, co do przypisania winy - mówił argumentował adwokat. - M. nie naruszył przepisów ruchu drogowego w sposób celowy. Oskarżony oczekuje sprawiedliwego orzeczenia.
Przypomnijmy, że pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł w lutym 2023 roku. Obaj oskarżeni otrzymali identyczne kary: rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, roczny okres zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych. Muszą też zapłacić nawiązki na rzecz poszkodowanych. W wypadku Mariana K. jest to po 2 tys. zł od każdego ze skazanych. Rodzicom zmarłej Wiktorii M. i S. mieli wpłacić po 10 tys. zł.
Ze wstępnych ustaleń policjantów wynikało, iż kierujący seatem leonem Ryszard M., wykonując niewłaściwie manewr zmiany kierunku jazdy, doprowadził do zderzenia z kierującym vw passatem Romanem S. W tej sytuacji - jak podkreślali śledczy Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe - nastąpiła bowiem kumulacja zbiegów okoliczności. Najpierw niezgodny z przepisami manewr wykonał kierowca seata, potem kierowca volkswagena na tyle pechowo zboczył z kierunku jazdy, że uderzył w słup sygnalizacji. To przewracający się słup uderzył w nastolatkę i to w wyniku tego uderzenia zginęła.
Prokuratura żądała wobec Ryszarda M. 4 lat więzienia, a dla Romana S. roku więzienia w zawieszeniu. Z kolei adw. Janusz Kanarek, broniący Ryszarda M., wnosił o ewentualne uznanie jego klienta winnym wykroczenia drogowego. Powołał się przy tym m.in. na orzeczenie Sądu Najwyższego. Dotyczyło ono sytuacji, w której ranna w wypadku piesza trafiła do szpitala, gdzie nie udzielono jej pomocy, w wyniku czego zmarła. Adwokat argumentował, że w tej sprawie podobnie, jego klient nie może ponosić pełnej odpowiedzialności za śmierć 12-latki.
Natomiast mec. Paprocki zwracał uwagę, że Roman S., w którego samochód uderzył inny pojazd, miał zaledwie 1,42 sekundy na reakcję. Wnosił o uniewinnienie S.
Luki w ustaleniach
W mowie końcowej procesu mec. Tymoteusz Paprocki zaznaczał, iż w jego opinii sąd w pierwszej instancji zaniechał dopuszczenia dowodów, które mogły zaważyć na późniejszym wyroku.
- Nie zbadano podwozia pojazdu mojego mandanta po tym, kiedy auto uderzyło w krawężnik. Nie zbadano, jak uszkodzenia wpłynęły na zachowanie auta - mówił adw. Paprocki dodając, iż jeden z biegłych wskazał, iż nie badał stanu technicznego samochodu w poszczególnych fazach wypadku, co było możliwe dzięki informacjom z komputera w pojeździe. - Biegły też nie powołał się na źródła, z jakich korzystał.
Roman S. w swoim wystąpieniu przed sądem z kolei prosił o to, by sąd uwzględnił, iż zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych (wydany postanowieniem z lutego 2023 roku) praktycznie blokuje mu możliwość wykonywania pracy w charakterze motorniczego, którą wykonywał przez 40 lat.
Wyrok w procesie apelacyjnym zostanie opublikowany 31 sierpnia.
