Wiadomo już, że torunianie rozpoczną sezon ligowym bez swojego najbardziej utalentowanego zawodnika. Międzynarodowa Federacja Motocyklowa w ubiegłym tygodniu po raz kolejny przełozyła podjęcie decyzji w sprawie dyskwalifikacji żużlowca za spożywanie alkoholu przed zawodami. 31 stycznia zakończył się sezon transferowy w Polsce i nowych zawodników będzie można zgłaszać do rozgrywek najwcześniej 15 maja.
Co brak Warda oznacza dla "Aniołów"? Jacek Gajewski podkreśla, że sytuacja z odkładaniem wyroku na Warda jest skandaliczna i nie powinna mieć miejsca, ale... dla drużyny to nie jest wcale takie złe rozwiązanie. - My już jesienią przygotowywaliśmy się do takiej sytuacji i zbudowaliśmy zespół, który jest w stanie wygrywać w ekstralidze bez Australijczyka - podkreśla menedżer Jacek Gajewski. - W tej chwili nie ma problemu z wyborem zawodników, nie ma konieczności, żeby kogoś skreślić. Wrzucenie teraz do tego składu zawodnika klasy Ward mogłoby wywołać jakieś problemy, może nawet konflikty w parkingu. Mamy podpisane określone kontrakty, zawodnicy lwią część pieniędzy mają do za na torze, to nie piłka, gdzie pieniądze gwarantowane są bez względu czy grasz, czy siedzisz na ławce.
Ward w takiej sytuacji konkurowałby o trzy miejsca w składzie z Grigorijem Łagutą, Chrisem Holderem i Jasonem Doylem, pewne starty mieliby jedynie polscy zawodnicy Adrian Miedziński i Kacper Gomólski. - Cała wspomniana czwórka to zawodnicy uznani i ze sporymi ambicjami, podpisali kontrakty w Toruniu z założeniem, że wystartują we wszystkich meczach. Na pewno pojawiłaby się ostra rywalizacja i to niezależnie od rozwiązań, jakie przyjęlibyśmy przy układaniu składu - podkreśla Gajewski.
Torunianie mogą znaleźć się w takiej sytuacji w trakcie sezonu, jeżeli sprawa Warda zostanie rozstrzygnięta po jego myśli i zostanie zgłoszony do rozgrywek. Wtedy jednak sytuacja w drużynie może być inna. - Zakładam, że kara Warda nie będzie tak długa, aby całkowicie wykluczyć go z rozrywek. W trakcie sezonu dojście takiego zawodnika to jednak inna sytuacja. Wiadomo, że nikt nie przejedzie całej ligi w optymalnej dyspozycji. Statystyki pokazują, że prędzej czy później każdy zespół dotykają kontuzje czy kłopoty z dyspozycją kluczowych zawodników. Wtedy taka opcja wyboru może okazać się korzystna - dodaje Gajewski.