Toruński sąd okręgowy uznał jednak, że 40 tysięcy to za dużo - i przyznał Bronisławowi S. 500 zł zadośćuczynienia. Za co?
Rekompensata musi być odpowiednia
Bronisław S. został w kwietniu 2006 roku skazany za znęcanie się nad opozycjonistami. Usłyszał wyrok: osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu i 500 zł grzywny. Za kratki nie trafił, a karę spłacił z emerytury. Wyrok był prawomocny - mężczyzna nie mógł się od niego odwoływać.
Wszystko zmieniło się w 2010 roku, kiedy Sąd Najwyższy uznał, że sprawcy niektórych zbrodni komunistycznych nie mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności karnej ze względu na przedawnienie.
Sądy okręgowe zaczęły więc umarzać procesy byłych esbeków, a w zakończonych już sprawach wyroki szły do kasacji. Tak się właśnie stało z wyrokiem Bronisława S.
Równocześnie mężczyzna uzyskał prawo do ubiegania się o odszkodowanie - zgodnie z zasadą, że skoro wyrok nie powinien był zapaść, to i kary być nie powinno.
Były funkcjonariusz SB z żądaniem rekompensaty zgłosił się do sądu w czerwcu. Wyjaśniał, że zakończony w 2006 roku proces spowodował u niego wiele krzywd: pogorszenie stanu zdrowia, straty moralne i niedogodności finansowe. Chciał 40 tysięcy zł (odszkodowania oraz zadośćuczynienia).
Sąd jednak tę kwotę znacząco okroił. - Zadośćuczynienie powinno odzwierciedlać rozmiar krzywdy - uzasadniał wyrok sędzia Wojciech Pruss. - Nie może być symboliczne, ale nie powinno być również nadmierne - a taka byłaby kwota 40 tysięcy.
Sędzia podkreślał, że by zapłacić zasądzoną grzywnę, Bronisław S. nie musiał brać pożyczki - spłacał karę z emerytury. Biegła lekarz stwierdziła zaś, że pogorszenie stanu zdrowia mężczyzny nie miało związku z nałożoną na niego karą.
Wyrok nie jest prawomocny, były esbek może się od niego odwoływać. Po rozprawie Bronisław S. nie chciał jednak rozmawiać na ten temat. - Takie mamy państwo prawa - skwitował tylko krótko wyrok.
To już czwarta rekompensata
To nie pierwsza rozprawa byłego funkcjonariusza bezpieki. Toruńscy opozycjoniści pamiętają go doskonale: mężczyzna wytoczył proces nieżyjącemu już Wacławowi Kuropatwie, eksdrukarzowi podziemnego wydawnictwa "Kwadrat". Bronisławowi S. nie spodobało się m.in to, że działacz toruńskiej "Solidarności" nazwał go na stronie internetowej "SB-manem". Sąd apelacyjny w Gdańsku uznał jednak, że określenie nie jest obraźliwe.
Bronisław S. jest jednym z czterech funkcjonariuszy, którzy jak dotąd zgłosili się w Toruniu po rekompensaty. Wszyscy dostali pieniądze, ale żadna kwota nie przekroczyła 1700 zł.
Czytaj także: Kolejny były esbek z Torunia dostanie zadośćuczynienie
Czytaj e-wydanie »