Skąd ten pomysł? Maciej Polasik, zastępca dyrektora chojnickiej lecznicy przypomina, że choroby serca to nadal ogromne zagrożenie, a wśród mężczyzn najbardziej zagrożone zgonem.
- U nas kompleksowego leczenia zawałów jeszcze nie ma - mówi. - Stąd przed kilkoma laty pojawiła się inicjatywa, żeby się do tego zabrać. Ale nie od razu nam wyszło, nie tylko z uwagi na brak pieniędzy.
Mają 7 mln zł
Teraz najważniejsze jest już załatwione - w ubiegłym tygodniu dyrektor szpitala Leszek Bonna i marszałek województwa Mieczysław Struk podpisali umowę o dofinansowanie inwestycji z pieniędzy unijnych z ramach regionalnego programu operacyjnego. Szpital dostanie 7 mln zł, ale to zaledwie połowa tego, co potrzeba. Skąd weźmie brakującą część?
- Liczymy na miasto i powiat - odpowiada Polasik. - Jesteśmy po pierwszych rozmowach, padły deklaracje, ale nie chcę jeszcze o nich mówić. Mamy też środki własne, ale nie wykluczamy zaciągnięcia kredytu.
Przetarg w toku
Jeszcze nie został rozstrzygnięty przetarg na adaptację nieczynnej pralni, w której ma się znaleźć nowa pracownia. Gdy tylko wybrana zostanie firma, która ma wykonać remont, zaczną się roboty. Rozpisany zostanie też kolejny przetarg - na dostawę sprzętu.
Nie ma problemu z kadrą. Lekarze zostali pozyskani z zewnątrz, ale w szpitalu szkolą także własną kadrę. Pracownia stanie się częścią oddziału kardiologicznego, w sumie zajęcie znajdzie tu dwudziestu ludzi - technicy, pielęgniarki i lekarze.
To największa inwestycja w sferze ochrony zdrowia od czasu zakończenia budowy szpitala. Że dojdzie do niej w Chojnicach, jest dużą zasługą samorządowców, głównie starosty Stanisława Skai, dyrekcji szpitala i zarządu województwa pomorskiego. W ten sposób w południowej części województwa zniknie biała plama związana z usługami w dziedzinie kardioangiologii inwazyjnej.
- Od jesieni pacjenci z zawałem serca nie będą wożeni do Bydgoszczy, Gdańska czy Kościerzyny - podkreślają w szpitalu. - Zabiegi koronarografii i angioplastyki będą wykonywane na miejscu.