- Bobry tak mi podkopały drogę, że zarwała się pode mną, gdy ciągnąłem opryskiwacz. Dobrze, że jechałem wolno, bo pewnie dzięki temu nic mi się nie stało. Słyszałem o rolniku, który wpadł ciągnikiem w dziurę po bobrach tak pechowo, że złamał oba nadgarstki – opowiada Stanisław Kulwicki, rolnik z Borówna koło Chełmna. - Teraz też mam w zbożu takie obniżenie terenu, które zrobiły bobry. Podkopały się od strony jeziora na sześć metrów w pole i ziemia na tej długości zapadła się na pół metra.
Pan Kulwicki ma już pozwolenie na odstrzał bobrów na swoim terenie.
- Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Bydgoszczy nie robiła przeszkód – dodaje rolnik.
W minionym roku bydgoska RDOŚ wydała osiem pozwoleń na odstrzał bobra i 35 na niszczenie tam i nor. W tym roku decyzji na odstrzał było pięć, a na niszczenie tam i nor - trzy.
- Decyzje są realizowane całorocznie, ponieważ zezwalają na wielokrotne niszczenie tam i nor wybudowanych przez bobry. Każdy wnioskodawca jest zobligowany do składania corocznego sprawozdania z liczby zniszczonych tam i nor - informuje Anna Gondek, rzecznik prasowa RDOŚ w Bydgoszczy.
Decyzją Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska oraz Zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego „redukcja populacji ma w głównej mierze dotyczyć obszarów, w których szkody powodowane przez bobry są najbardziej dotkliwe – m. in. tam, gdzie zwierzęta te uszkadzają wały przeciwpowodziowe czy urządzenia melioracyjne. Ma to z jednej strony zapewnić większe bezpieczeństwo obywateli i ich dobytku, a z drugiej zwiększyć akceptację ochrony tego gatunku.”
Jednak uzyskanie pozwolenia na odstrzał bobra nie gwarantuje rozwiązania problemu.
Z danych Ministerstwa Klimatu i Środowiska wynika, że zezwolenia są wydawane, ale nie są realizowane
W 2017 roku wydano w Polsce 235 decyzji na zabicie 5313 bobrów, czego odstrzelono 1132. W 2018 było 231 decyzji na 5348 bobrów, a zabitych zostało 649. W 2019 wydano 305 pozwoleń na zabicie 8400 bobrów, odstrzelono 274.
- Nie ma chętnych myśliwych na odstrzał bobra – tłumaczy Stanisław Kulwicki. - Ale mnie się udało takiego znaleźć, bo dobrze żyję ze swoim kołem łowieckim, daję myśliwym trochę ziarna. Przygotowania do odstrzału już się rozpoczęły, w okolicy żeremi mam rozstawione kamerki.
Brak zainteresowania odstrzałem bobrów wynika m. in. z braku tradycji polowania na bobra, ponieważ wyginął on w Polsce po II wojnie światowej. Nie ma też chętnych na bobrze furo ani mięso. Można zamówić firmę, która zajmuje się odstrzałem i przesiedlaniem bobrów na zlecenie osób prywatnych, ale też Lasów Państwowych, gmin i PKP.
Potrzeby są, bo program reintrodukcji gatunku, zapoczątkowany w 1974 r., okazał się bardzo skuteczny. Już w latach 90. zaczęto mówić o przywróceniu bobrów na listę zwierząt łownych. Według Głównego Urzędu Statystycznego populacja bobra w Polsce liczy obecnie 124 tys. osobników.
- W województwie kujawsko-pomorskim szacowana jest na 4,5 – 5 tysięcy, co ustalono na podstawie m.in. postępowań w związku ze szkodami powodowanymi przez ten gatunek (i związanymi z tym wizjami terenowymi) oraz współpracy podjętej z jednostkami Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu oraz Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie - mówi rzecznik prasowa RDOŚ Bydgoszcz.
