Ojczyzną ziemniaków są wyżyny Peru, skąd do Europy przybyły w XVI w. przywiezione na hiszpańskich okrętach. Do Polski przysłał je król Jan III Sobieski, chcąc w ten sposób zrobić przyjemność swej żonie Marysieńce. Później zwyczaj uprawy kartofli upowszechnili osadnicy niemieccy w Wielkopolsce. Prawdziwie masowymi stały się ziemniaki w początkach XIX w., ratując ludność Polski po roku 1812 od klęski głodu.
Z Wielkopolski na Kujawy
Podobnie jak w całej Wielkopolsce, bulwy ziemniaczane z niemiecka nazywane kartoflami, swojsko zaś pyrkami, (bo z Peru), od końca XIX w. należy uznać za podstawowy artykuł spożywczy. Na Kujawach uprawiane były one w niemal każdym gospodarstwie. Wśród różnych gatunków ziemniaków, najbardziej lubiane były tzw. amerykany białe i czerwone. Były one mączyste i łatwe w gotowaniu. Oprócz nich gotowano ziemniaki wczesne, zwane siwkami, modrzakami (pod skórką miały modry, czyli błękitny kolor) lub „pyrzokami”, jak pisze Danuta Kalinowska w książce „Tradycyjne pożywienie ludowe na Kujawach”.
Czas wybierek
Wybierki ziemniaków to czas ciężkiej i żmudnej pracy. Trzeba je było wykopać często przy niesprzyjającej jesiennej pogodzie. Na wsi radzono sobie organizując tak zwaną „tłokę”, czyli wspólną pracę na jednym z pól, kolejno u każdego z gospodarzy. Towarzyszyły temu dymy ognisk palone na kartofliskach, zapach i smak pieczonych z chrupiącą skórką pyrek. Na zakończenie tej ciężkiej pracy, świętowano przy poczęstunku, muzyce i śpiewach. Zanim pola ziemniaczane zaorano, jeszcze przed nadejściem mrozów biedota miejska wychodziła na kartofliska, zbierając resztki pozostawionych na polu ziemniaków. Z niemiecka nazywało to się, „chodzenie na stręplówkę”.
Ręcznie i mechanicznie
Zanim praca została zmechanizowana, wybieranie odbywało się przy pomocy ręcznych kopaczek, trójpalcowych motyk, często po swojemu nazywanych „graczką do pyrek”. Wykopane ziemniaki zbierano do koszy, z których wysypywano je na wozy. Były przewożone na bieżące spożycie dla ludzi i zwierząt do piwnic, a na dłuższe przechowanie do kopców, przykrywanych przed nadejściem mrozów słomą i ziemią.
Kopaczki mechaniczne, ciągnione przez konie nazywane niekiedy „figaczkami” weszły do użycia na początku XX w. To ułatwiło prace, ale i tak ziemniaki trzeba było zbierać ręcznie. Rolnicy zatrudniali wówczas, zwłaszcza w okresie międzywojennym, inowrocławskich bezrobotnych, którym za pracę płacono jedzeniem i ziemniakami na zimę.
Przystępując dzisiaj do spożywania posiłków, warto zapamiętać powiedzenia: „Prędzej nasycisz się jedząc ziemniaki, niż patrząc na pieczeń „i „Ugotowane z miłością ziemniaki lepiej smakują, niż usmażona w gniewie kiełbasa.”
