Tak zrobili Wanda i Telesfor Hadrysiakowie, którzy uratowali 7-letnią Marysię Polanowicz. Tak postąpili również Katarzyna i Jan Robakowie, którzy ocalili 4-osobową rodzinę Chamitów.
Taka uroczystość w murach bydgoskiego ratusza jeszcze się nie odbywała. Zawrócił na to uwagę prezydent miasta Konstanty Dombrowicz, witając w niedzielę bohaterów ostatniej wojny i ich najbliższych. Okazja była szczególna - Instytut Yad Vashem w Jerozolimie przyznał czterem osobom z naszego regionu medal "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata".
Dziękujemy za to, że są i dają przykład
W gronie uhonorowanych jednym z najwyższych izraelskich odznaczeń znaleźli się: mieszkająca w Bydgoszczy Wanda Hadrysiak i jej nieżyjący mąż Telesfor oraz Katarzyna i Jan Robakowie z Aleksandrowa Kujawskiego (niestety, też już nie żyją).
- Tą uroczystością chcemy podziękować Sprawiedliwym za to, że są, że dają przykład - mówiła Ewa Rudnik z Departamentu Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata Ambasady Izraela w Polsce.
- To, co robili Sprawiedliwi było bohaterstwem, które trwało latami. Działali samotnie. To było poświęcenie, niezgoda na zło. To była wola walki. Właśnie Sprawiedliwi sprawiają, że dziś możemy być dumni, iż jesteśmy Polakami - podkreślił Radek Sikorski, minister spraw zagranicznych.
Bardzo dużo Polaków ratowało Żydów
- Mamy zaszczyt dodać cztery nowe nazwiska do długiej listy Sprawiedliwych. Wiemy, że liczba Polaków, którzy ratowali Żydów jest znacznie większa niż 6 tysięcy. Proszę, by zgłaszali się do nas ci, którzy mogą dać świadectwo ocalenia - apelował David Peleg, ambasador Izraela.
Medale, dyplomy, ogromne bukiety kwiatów i łzy wzruszenia... Ale czy mogło być inaczej, gdy łamaną polszczyzną ponad 70-letnia Maria Segal, z d. Polanowicz (specjalnie na tę uroczystość przyleciała ze Stanów Zjednoczonych) dziękowała swojej przybranej mamie, Wandzie Hadrysiak.
- Moi rodzice, siostry i bracia byli w getcie warszawskim. Wszyscy zostali zamordowani przez Niemców. Jestem szczęśliwa, że Wanda ryzykowała swoje życie dla mnie. Zawsze będę Wandzie wdzięczna za moje życie. I jej serdecznie za wszystko dziękuję. Teraz mieszkam w Kalifornii, mam dwie córki, jednego syna, sześcioro wnuków. Wanda i jej rodzina w Polsce są teraz dla mnie moją rodziną.
Powinnością człowieka jest pomagać bliźniemu
Wzruszenia nie kryła pani Wanda. Przypomniała, że to co zrobiła z mężem było ich powinnością. - Dlatego zastanawiam się, czy zasłużyliśmy na takie zaszczyty - mówiła.
W czasie wojny małżonkowie Hadrysiak mieszkali w warszawie na ul. Muranowskiej 14. Wczoraj pani Wanda wspominała: - Z okiem naszego mieszkania widziałam palące się getto, widziałam jak zabijano dzieci. Widziałam też walczących mieszkańców getta. Marysia szczęśliwie przedostała się na stronę aryjską. Trafiła do nas, występowała pod naszym nazwiskiem, była rozsądnym, mądrym dzieckiem, dlatego przeżyła.
W 2006 r. Wanda Hadrysiak poinformowała ambasadę Izraela o uratowaniu Marysi Polanowicz. - Nie chodziło o zaszczyty, tylko danie prawdy. Mój 18-letni brat zginął w Powstaniu Warszawskim, walczył w zgrupowaniu "Radosława". Do dziś nie wiadomo, gdzie jest jego mogiła.
Swojej przybranej córce życzyła zdrowia i wielu szczęśliwych lat z rodziną w USA. Na koniec powiedziała: - Witaj w domu Marysiu. Byłaś, jesteś i pozostaniesz członkiem naszej rodziny.
Katarzyna i Jan Robakowie, niezwykli bohaterowie
Gdy wojna wybuchła, mieszkali we wsi Kolonia Chrzanów koło Janowca Lubelskiego. Mieli dwie córeczki i matkę na utrzymaniu. Gdy w 1942 roku Sława Chamita zwróciła się do pana Jana z prośbą o pomoc, nie odmówił. I zrobił to bezinteresownie. Znał Chamitów, byli jego sąsiadami, gdy mieszkał w Chrzanowie.
Sława straciła męża i trzech synów. Gdy szukała schronienia u Robaków, pragnęła ratować pozostałą dwójkę dzieci - córkę Szyfrę i syna Chaima oraz krewnego Abrahama Chamita.
Robakowie w swoim gospodarstwie, które stało na skraju wsi, wykopali ziemiankę i tam ukryli żydowską rodzinę. Dla bezpieczeństwa kryjówka była zamaskowana legowiskiem dla krowy.
- Tereska była mała, chodziła po podwórku. W okolicach ziemianki znalazła dziurkę. Wkładała w nią marchewki, które wpadały. Nie rozumiała co się z nimi dzieje - ze śmiechem wspominała wczoraj Maria Obara, siostra Teresy Stachowiak (obie są córkami Katarzyny i Jana Robaków).
Gdy okolica była bezpieczna Robakowie wypuszczali żydowską rodzinę z ziemianki. Zimą, gdy przyszły mrozy, ukrywali Chamitów w swoim domu. A gdy zbliżali się Niemcy, razem uciekali do lasu.
Byli niesamowici, szlachetni, silni
Z obawy bezpieczeństwo rodziny Robakowie niewielu osobom powiedzieli, że ukrywają Żydów. Wieść się jednak rozeszła wśród kolaborujących z okupantem Polaków. Tylko wielkiemu szczęściu i stalowym nerwom zawdzięczali Chamitowie, i Robakowie, że Niemcy nie odkryli ich ziemianki podczas przeszukiwania gospodarstwa.
Żydowska rodzina ocalała. Po wojnie Sława Chamita przeniosła się do Kraśnika, ponownie wyszła za mąż (nazywała się Pomarańcz). Po kilku latach cała rodzina wyjechała z Polski. Dziś w USA żyje Chaim, jego rodzina oraz potomkowie Szyfry.
W liście adresowanym do bliskich małżeństwa Robaków Dina Aptekar Hill, córka Genii Szyfry Chamita napisała m.in. : "Katarzyna i Jan Robak. Niesamowici, niezwykli, szlachetni i silni. Wiedzieli, że to co działo się Żydom było wielkim złem. Dziękujemy!!! Nigdy nie zapomnimy waszego nazwiska".
Ojciec nie chciał, by to rozgłaszać
Pytałam córki państwa Robaków, dlaczego, skoro po wojnie rodzina utrzymywała kontakt z ocalonymi, tak późno ujawnione zostało bohaterstwo ich rodziców. - Tato nie chciał, by to rozgłaszać. Dopiero w ostatnim czasie, gdy tak na Polaków zaczęto "najeżdżać", są tacy źli, Mariusz (syn Teresy Stachowiak, wnuk Robaków, który był na wczorajszej uroczystości - przyp.) postanowił wysłać dokumenty do ambasady. Mieliśmy je w domu od dawna, bo przysłała je Sława. Szyfra, jej córka była u nas w maju 1989 roku. Popłakała się, gdy usłyszała, że nasz ojciec umarł dwa miesiące wcześniej - wspominała pani Teresa.