Najwyższe dowództwo zahuczało: - Dlatego dostaje nagrody, żeby zmotywować go do pracy!
Przypomina mi się ta historia przy okazji przyznania Pokojowej Nagrody Nobla Barakowi Obamie, prezydentowi USA. Może Komitet Noblowski wpadł na iście szatański pomysł jednak, zmobilizowania prezydenta USA do pracy na rzecz pokoju na świecie? Przecież obiecywał, że będzie tak robił.
Może Norwegowie chcieliby zakończenia wojny w Iraku i w Afganistanie? Może wiedzą lepiej i chcą zapobiec - wiszącej na włosku - wojnie w Iranie?
A może kryzys w USA jest tak duży, że noblowska nagroda jest rodzajem premii lub zapomogi dla amerykańskiego prezydenta, żeby ratował swoją gospodarkę?
Może prezydent Stanów Zjednoczonych jest po prostu łasy na prezenty i to właśnie one mobilizują go do pracy? Dajmy mu Victora lub Teraz Polska.
To nic, że nie zasłużył.