Drogowcy wypowiedzieli wojnę wandalom

Od kilku dni na przystankach wiszą specjalne plakaty z dużym czerwonym napisem "STOP wandalizmowi w komunikacji miejskiej". Obok są jeszcze dwa inne hasła: "Wszyscy za to płacimy" i "Nie bądź obojętny".

Na samym dole plakatu znajdziemy jeszcze numery telefonów policji i straży miejskiej, pod które można dzwonić z obywatelskim donosem. Tło uzupełniają wymowne zdjęcia zniszczonych wiat i powybijanych szybach w tramwajach.

Pół miliona złotych rocznych kosztów
- Nie ma tygodnia żebyśmy nie musieli naprawiać kasowników, tapicerki, czy rozkładów jazdy. Rocznie na naprawy wydajemy około 200 tysięcy złotych. Może i nie jest to astronomiczna kwota, ale jeśli dodamy do niej wartość pracy policji, urzędników, i samych drogowców, to koszty rosną nam już do pół miliona. A za takie pieniądze można już naprawdę sporo zrobić - wyjaśnia idee akcji Jan Siuda dyrektor ZDMiKP.

Drogowcy liczą, że pasażerów połączy solidarność w walce o ich własne portfele. Jak tłumaczą ich działalność finansuje budżet miasta, którego znaczna część pochodzi z naszych podatków.

Solidarność świadków
- Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że w pojedynkę trudno stawić czoła oprychowi rzucającemu śmietnikiem. Ale jeśli całe zdarzenie obserwuje większa grupa świadków, to, mam nadzieję, chętniej będą sięgać po telefony - dodaje Jan Siuda.
Sami pasażerowie podchodzą do plakatowej akcji drogowców z pełnym zrozumieniem.

- Bardzo fajny pomysł - mówi Marta Maselczyk, studentka UKW. - Jestem pewna, że jeśli wszyscy razem w końcu powiemy "stop", to może uda się jeszcze wpoić młodym ludziom choć krztynę elementarnych wartości.