A teraz kolejny piękny powrót do czasów dzieciństwa – pani Moskwa, szefowa ministerstwa (nomen omen) klimatu pochwaliła się, że płynie do nas nie szczędząc śrub 8 statków po brzegi wypełnionych węglem. Do koloru, do wyboru – będzie można wybrać sobie czarne złoto z Afryki, z Australii i z Azji. To ostatnie przybędzie prosto z kopalni w Indonezji. Gdyby ktoś nie bardzo kojarzył, to służę podpowiedzią – Indonezja to ten kraj, który w 2016 roku zapowiedział, że zamierza żegnać się z węglem, po czym w 2021 zmienił zdanie i kopie dziś na potęgę. I dzięki temu może przyjść nam z pomocą, jak ongi statki z Kuby ze strategicznym ładunkiem (łykowatych jak diabli!) pomarańczy.
Cóż, wypada zatem pokajać się i uprzejmie przeprosić tych wszystkich panów górników, z którymi przed laty rozmawiałem na okoliczność likwidacji kopalń. Dziś się rumienię, że miałem ich onegdaj czelność uważać za leśnych dziadków, gdy grozili, że będziemy jeszcze tęsknie spoglądać na zalane szyby.
Ale to nie koniec dobrych informacji. Pan radny Jakubaszek z Torunia zaproponował, żeby stworzyć w Toruniu „Gaj Ojców”, w którym każdy ojciec będzie mógł swoje ojcostwo przypieczętować zasadzeniem drzewa. No i w sumie piękny pomysł, aż człowieka bierze chęć, żeby coś spłodzić. Tylko z niepokojem myślę o losie tych nieszczęsnych drzew w kontekście trwałości naszych rodzin. Czy aby latorośl nie sięgnie po scyzoryk, gdy ojciec za karę odetnie jej internet? Więc z tego powodu dla miasta byłoby chyba bezpieczniej, żeby ojcowie mieli szansę wybudować jednocześnie dom przy tym drzewie.
