Wiesława Z. zmarła nagle w poniedziałek, o godz. 6 nad ranem. Zdaniem lekarzy przyczyną śmierci był zawał, zdaniem krewnych stres, spowodowany eksmisją z dotychczasowego mieszkania przy ul. Św. Antoniego do lokalu socjalnego przy Toruńskiej.
- Takich eksmisji jest rzeczywiście niewiele - przyznaje Anna Glonek, prezes Lokalnego Zrzeszenia Właścicieli Nieruchomości we Włocławku. - Zwykle lokatorzy zagrożeni wykwaterowaniem z dotychczasowego mieszkania, dogadują się z nami, starają się regulować przynajmniej w części zaległości czynszowe, piszą podania o rozłożenie należności na raty. W tym wypadku na nasze monity nie było żadnej reakcji.
Małe, niespełna 30-metrowe mieszkanie w prywatnej, śródmiejskiej kamienicy, pani Wiesława zajmowała od wielu lat. Przy ul. Św. Antoniego zameldowany był także jej syn, Andrzej, ale sąsiedzi twierdzą, że od dawna tam nie mieszkał. - Okazało się natomiast, że od pewnego czasu razem z panią Wiesławą mieszkał Wacław S., jej konkubent. Nie mieliśmy o tym pojęcia - twierdzi Tadeusz Zimecki, administrator.
Anna Glonek pokazuje grubą teczkę z dokumentami. To kolejne wezwania do uregulowania należności, opiewających na ponad 14 tys. zł, bez odsetek, pisma kierowane do Wiesławy L. z prośbą o kontakt, wreszcie wniosek do sądu o eksmisję kobiety z mieszkania przy ul. Świętego Antoniego.
- Nie było żadnej reakcji - mówi prezes Lokalnego Zrzeszenia. - Nikt z tej rodziny nie stawił się też na sprawie w sądzie.
Decyzja o eksmisji Wiesławy L. z mieszkania przy ul. Św. Antoniego, bez prawa do lokalu socjalnego, zapadła w październiku ub.r. Sprawa trafiła do komornika. Zrzeszenie wskazało lokal zastępczy przy ul. Toruńskiej. - To nora! - twierdzi krewny Wiesławy L., który na kilka dni przed planowaną eksmisją złożył w jej imieniu wniosek o odroczenie terminu egzekucji z uwagi na stan zdrowia kuzynki.
Eksmisja została jednak przeprowadzona. - To był już kolejny termin, pani Wiesława L. obiecała, że sama się wyprowadzi, lecz nie dotrzymała słowa - mówi Robert Damski, komornik rewiru IV. - Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, lokatorzy byli już spakowani. Pomagali znosić swoje rzeczy, pojechali z nami na ulicę Toruńską, do wskazanego lokalu. Wszystko odbyło się bardzo spokojnie, bez łez, bez pretensji, co mogą poświadczyć asystujący nam policjanci.
Komornik przyznaje, że dotarł do niego odpis wniosku o odroczenie eksmisji, powołujący się na stan zdrowia Wiesławy L., ale podczas wykonywania decyzji sądu ona sama nie zgłaszała żadnych dolegliwości. - Nie było powodu, abym miał wezwać pogotowie ratunkowe - przekonuje Robert Damski. Dwa dni później Wiesława L. zmarła. Przy ul. Św. Antoniego mieszka już ktoś inny.
- Na pewno chodziło o to mieszkanie, dlatego tak szybko załatwiono tę sprawę, choć na wykonanie eksmisji czeka się zwykle latami - twierdzi krewny zmarłej.
Rodzina powiadomiła już prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Czy eksmisja jest skutecznym narzędziem w walce z zadłużonymi lokatorami, czy kolejną fikcją, stosowaną wyrywkowo tylko wobec niektórych? Zapraszamy do dyskusji na forum