Czego wczoraj żądały kobiety? Solidarności w kryzysie, godnych płac za ciężką pracę, równości płci niemal wszędzie. Może poza górnictwem, marynarką handlową, czy przy wyrębie lasów. To banalne uproszczenie, ale o feminizmie kobiety przestają mówić, gdy trzeba wtaszczyć pralkę do domu.
"Nie zgadzamy się na wizję państwa, w którym przetrwać mogą tylko najsilniejsi!" - skandowali wczoraj uczestnicy manif płci obojga. Pod tym hasłem podpisuję się obiema nogami, ale z zastrzeżeniem - powinno ono dotyczyć także mężczyzn. Jak mawiali niezapomniani aktorzy Maklakiewicz i Himilsbach - "pani, pana, społeczeństwa"... Bo z równym powodzeniem pod tym hasłem mogą protestować rolnicy, betoniarze, kierowcy TIR-ów i rybacy dalekomorscy.
A bombastyczne hasło "Politycy do domu, kobiety do polityki" wydaje mi się okropnie naciągane, niedające żadnej gwarancji, że Polska stanie się idealnym państwem z "Seksmisji".
No, chyba że Kopernik też był kobietą.