Koszykarka pożegnała się z Toruniem na dwa dni przed zamknięciem okienka transferowego. Przyszła do klubu i złożyła wniosek o rozwiązanie kontraktu. Energa ma dostać odszkodowanie w wysokości 100 tys. zł.
Gajdę skusiła znacznie hojniejsza oferta z CCC Polkowice, ale na debiut koszykarka może poczekać. Jak długo? To zależy od Polskiego Związku Koszykówki.
Spór dotyczy listu czystości, który spoczywa spokojnie w biurku prezesa Macieja Krystka. Bez tego dokumentu rozgrywająca reprezentacji Polski nie zostanie zatwierdzona do żadnego klubu. Dlaczego Energa nie wydała go swojej byłej już zawodniczce?
- Konsultowaliśmy sprawę z naszymi prawnikami. Z zapisów w umowie wynika, że Weronika Gajda miała prawo zerwać umowę i zapłacić nam odszkodowanie, ale to nie jest jednoznaczne z wymogiem naszej zgody na transfer do innego klubu. Ona sama po prostu nie wywiązała z umowy z naszym klubem - wyjaśnia Krystek.
Tak opisywaliśmy odejście Weroniki Gajdy z toruńskiej drużyny
Gajda złożyła wniosek o wydanie listu czystości w Kujawsko-Pomorskim Związku Koszykówki, ale ten odmówił i odesłał koszykarkę do sądu arbitrażowego przy Polskim Związku Koszykówki. Terminu rozprawy jeszcze nie wyznaczono.
Energa bez Gajdy wygrała dwa bardzo ważne mecze z AZS Gorzów i Artego Bydgoszcz. Świetnie w nich spisała się Klaudia Sosnowska, którą zakontraktowano w miejsce rozgrywającej.
Toruński klub nie dostał jeszcze 100 tys. zł odszkodowania za zerwanie kontraktu.