ENERGA TORUŃ - WISŁA CAN PACK KRAKÓW 48:61 (13:15, 15:16, 12:17, 8:13)
ENERGA: Williams 15 (2), Velinović 13 (3), 9 zb., Idczak 12, Dixon 4, Gulak-Lipka 0 oraz Dosty 4, Darnikowska 0, Wieczyńska 0
WISŁA: Lavender 15, 9 zb., Żurowska 13, 13 zb., Quigley 6, Szott-Hejmej 5, Ouvina 3, 7 as. oraz McCray 7 (1), Krężel 6 (2), Pawlak 2, Skobel 0
Obie drużyny od początku nie imponowały dyspozycją. W pierwszej kwarcie Energa i Wisła Can Pack miały skuteczność z gry na poziomie 18-20 procent, choć też trudno było dostrzec wyjątkową zaciętość w defensywie.
Trener Elmedin Omanić już w 8. minucie posłał do boju młodziutką Kaję Darnikowską. Dodajmy, że ze względu na limit Amerykanek w składzie Energi zabrakło Joyce Iamstrong, a z powodu kontuzji cały mecz na ławce przesiedziała Róża Ratajczak.
Gospodynie prowadziły w pierwszej kwarcie niemal bez przerwy. Najwyżej w 5. minucie, gdy z dystansu trafiła Jelena Velinović (8:4). Krakowianki w drugiej kwarcie wyszły na prowadzenie, ale w 15. minucie znowu było 24:19 dla Energi. Przewaga nie była większa, bo mimo korzystania z dwóch środkowych były spore problemy ze zbiórkami, zwłaszcza pod własną tablicą (16:28 w sumie.
Krakowianki do przerwy zaliczyły aż 12 strat. Rugane regularnie przez trenera Stefana Svitka dopiero tuż przed przerwą zaczęły mocniej bronić, wykorzystały wyraźne zmęczenie gospodyń i wreszcie zyskały znaczniejszą przewagę (26:31).
Po przerwie krakowianki szybko uzyskały większą przewagę (momentami do 14 pkt) i kontrolowały przebieg wydarzeń.
Energa teraz czeka na przegranego z pary CCC Polkowice - Artego Bydgoszcz, z którym zmierzy się w serii o brązowy medal.
Czytaj e-wydanie »