Wszystko zaczęło się 30 stycznia. Na dzień przed zamknięciem okienka transferowego w Basket Lidze Kobiet Weronika Gajda zjawiła się w klubie i złożyła wniosek o rozwiązanie kontraktu. Kilka dni później podpisała kontrakt z CCC Polkowice.
Od tego dnia mieliśmy pat: Energa straciła ważną koszykarkę, ta z kolei kolejne mecze swojej nowej drużyny ogląda z trybun, bo nie ma tzw. listu czystości z Torunia. Może go wydać klub lub Polski Związek Koszykówki. Pierwszy na razie nie chce, drugi czeka na rozstrzygnięcie sądu polubownego.
I wyrok właśnie zapadł.
Sąd polubowny nie zajmował się rozliczeniami finansowymi i wzajemnymi roszczeniami obu stron, analizował jedynie treść kontraktu, który łączył klub z koszykarką. Musiał rozstrzygnąć, czy jednostronne oświadczenie woli Gajdy wystarcza do rozstania z klubem. Zwrócił uwagę, że w kontrakcie brakuje precyzyjnego sformułowania "wypowiedzenie kontraktu" i konkluduje: "co rozumieć należy jako dopuszczalność jej wypowiedzenia w każdym czasie, także ze skutkiem natychmiastowym".
Powołano się na paragraf 13 ust. 1: "Inne rozwiązanie niniejszej umowy niż ujęte w postanowieniach niniejszej umowy oraz Regulaminie zespołu ekstraklasy kobiet MMKS "Katarzynki" w Toruniu, uważane będzie za jej zerwanie" oraz par. 13 ust. 2: "W przypadku zerwania kontraktu przez zawodniczkę w okresie trwania kontraktu. Zawodniczka zapłaci Klubowi odszkodowania kwotę 100 000 zł w terminie 30 dni od daty zerwania kontraktu".
Całe postępowanie i uzasadnienie wyroku Polskiego Związku Koszykówki
I dalej czytamy: "Uznać należy, że w paragraf 13 Kontraktu strony zastrzegły możliwość skutecznego rozwiązania umowy w każdym czasie na mocy jednostronnego działania strony (zerwania umowy)."
Sąd polubowny dodał także: "Oczywiście kontrowersje może budzić zachowanie powódki, która w niekorzystnym z punku widzenia rozgrywek i interesu pozwanego podejmuje decyzję o rozwiązaniu umowy".
Werdykt oznacza, że Gajda otrzyma list czystości z Polskiego Związku Koszykówki i wkrótce zadebiutuje w CCC Polkowice. Energa będzie musiała zadowolić się odszkodowaniem w wysokości 100 tys. zł.
Werdykt PZKosz jest ostateczny. Koszt arbitrażu wyceniono na 7,5 tysiąca złotych. W całości obciąża stronę pozwaną, czyli toruński klub. Z tego 2 tysiące to zwrot kosztów dla Gajdy.