ESTONIA - POLSKA 63:94 (16:24, 11:22, 12:21, 24:27)
Estonia: Veideman 12 (2), Sokk 8, Dorbek 2, Kajupank 0, Kitsing 2 oraz Haalik 15 (1), Kurbas 10, Keedus 9 (3), Raadik 5, Laane 0, Paasoja 0.
Polska: Ponitka 16 (2), Waczyński 13 (2), Lampe 12, Czyż 8 (2), Koszarek 2 oraz Zamojski 15 (5), Slaughter 12 (1), Gielo 8, Hrycaniuk 6, Szewczyk 2, Sokołowski 0, Skibniewski 0.
Polacy wyciągnęli wnioski z klęski w Toruniu z Białorusią, która postawiła awans pod małym znakiem zapytania. W estońskim Tartu mogli sobie pozwolić na minimalną porażkę, ale nie zamierzali kalkulować. Zagrali świetnie, od początku narzucili rywalom twarde warunki w defensywie, a w ataku przez długie minuty byli niemal bezbłędni.
Trudno wskazać nawet bohaterów, bo każdy z zawodników Taylora zagrał znakomicie. W ostatnich minutach 1. kwarty wynik po raz ostatni był bliski remisu. Po rzutach wolnych Tomasza Gielo było 24:16, a potem przewaga rosła, momentami po przerwie do prawie 40 punktów.
Biało-czerwoni byli lepsi w każdym elemencie: skuteczność z gry wyniosła 54 proc. (za 3 - 46 proc.), mieli przewagę w zbiórkach (37:30), zaliczyli więcej asyst (21) i mniej strat (8:11).
Polska wygrała trzeci raz z rzędu grupę eliminacyjną i może szykować się do przyszłorocznych mistrzostw Europy. Nie udał się natomiast finisz eliminacji naszym jedynym pogromcą. Białorusini niespodziewanie polegli w Portugalii aż 77:62.
Kulisy meczu Polska - Białoruś w Toruniu