- Przyszłość hodowli zwierząt futerkowych stanęła pod wielkim znakiem zapytania - mówi Piotr Kujawa z Jaksic, koło Inowrocławia, który hodowlą szynszyli zajmuje się od dwudziestu lat. - Fermy - te, które przetrwały - pozostają w zawieszeniu, hodowcy rezygnują nawet z niewielkich inwestycji. Przecież nie wiemy, czy za jakiś czas nie trzeba będzie ich zamykać.
Produkcja zwierzęca w woj. kujawsko-pomorskim
Zaszkodziła nie tylko pandemia
Hodowca z powiatu inowrocławskiego podkreśla, że wiele ferm zniknęło już z rynku. Także w woj. kujawsko-pomorskim.
- One nie przetrwały - dodaje Piotr Kujawa. - Przyczyniła się do tego pandemia, która spowodowała, że straciliśmy eksportowe rynki zbytu. Powodem są też planowane zmiany w prawie.
Zniechęceni rezygnują
Te planowane zmiany w prawie dotyczą ustawy o ochronie zwierząt zwanej piątką dla zwierząt. Co prawda ograniczenia nie zostały jeszcze przyjęte (gorące dyskusje toczyły się już w Sejmie i Senacie i na razie projekt ustawy trafił do tzw. sejmowej zamrażarki), ale niektórzy hodowcy woleli już z tą produkcją się pożegnać.
- Rezygnujemy z hodowli szynszyli - twierdzi Jakub Janiszewski z Torunia, który jest hodowcą szynszyli ze znacznie mniejszym stażem niż pan Piotr, ale także z dużymi sukcesami hodowlanymi. - Sytuacja w kraju nas zniechęciła. Z hodowli nie rezygnują przede wszystkim ci, którzy zajmują się nią od wielu lat, albo utrzymują się głównie z innej produkcji.
To też może Cię zainteresować
Hodowcy zwracają uwagę, że ubiegłoroczne problemy z eksportem skór, czy żywych zwierząt (coraz więcej np. szynszyli trafia za pośrednictwem zagranicznych sklepów zoologicznych do osób prywatnych) doprowadziły niejedną polską fermę do bankructwa. Bo przecież zdecydowana większość towaru opuszczała nasz kraj.
Gdy z powodu ograniczeń w czasie pandemii hodowcom trudno było znaleźć odbiorcę, ceny bardzo spadły i niektórzy popadli w tarapaty finansowe.
To też może Cię zainteresować
- Teraz, gdy zwierząt futerkowych na rynku jest znacznie mniej, ceny zaczęły rosnąć - dodaje Piotr Kujawa.
Do takiej sytuacji na rynku przyczynił się także odstrzał norek na duńskich fermach, gdzie wykryto koronawirusa.
- Zanim duńscy hodowcy odbudują produkcję możemy wypełnić tę lukę na rynku - uważa Daniel Chmielewski, prezes Polskiego Związku Hodowców Zwierząt Futerkowych.
Prezes potwierdza, że wielu właścicieli ferm przestało inwestować, czekają na rozwój sytuacji. - Zapewne do końca pandemii prawo, które wprowadzałoby obostrzenia czy zakazy dotyczące hodowli zwierząt futerkowych, nie wejdzie w życie - dodaje D. Chmielewski. - Mamy nadzieję, że tak jak w każdym cywilizowanym kraju, hodowcy będą mogli skorzystać z 5-6-letniego okresu przejściowego i odszkodowań.
A zamiast zwierząt futerkowych ...
- Najbardziej przykre jest to, że wielu hodowców zwierząt futerkowych zniechęcono do jakiejkolwiek hodowli - podkreśla Piotr Kujawa. - Bywa, że ci, którzy już z niej zrezygnowali nie chcą zająć się już ani drobiarstwem ani produkcją wieprzowiny.
Jakub Janiszewski, który chce rozwijać produkcję warzyw ekologicznych, zdecydował się jednak nie rezygnować z jakiejkolwiek hodowli, bo już wcześniej zajął się produkcją jaj (ma stado kur zielononóżek kuropatwianych). Pośredniczy w sprzedaży zwierząt futerkowych, ale nie wyklucza powrotu do hodowli szynszyli. Kiedyś, o ile będzie to możliwe.
