Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Głośna sprawa komendantów policji, po zdarzeniu w Szelejewie koło Gąsawy, umorzona. - Ale to jeszcze nie koniec - mówi Artur Krajewski

(iwo)
Odwołani komendanci Jacek Adamczyk i Artur Krajewski jeszcze podczas służby; tutaj w Barcinie.
Odwołani komendanci Jacek Adamczyk i Artur Krajewski jeszcze podczas służby; tutaj w Barcinie. ze zbiorów KPP Żnin
Był 14 marca 2018 roku. Artur Krajewski - komendant powiatowy policji w Żninie oraz jego kolega po fachu - Jacek Adamczyk, komendant Komisariatu w Janowcu Wlkp., jechali na zebranie do Nadleśnictwa Gołąbki.

Trasa wiodła przez Szelejewo w gminie Gąsawa. I to właśnie tu zatrzymał ich mieszkaniec wioski. Mężczyzna stwiedził, że prawdopodobnie coś złego dzieje się z jego sąsiadem, Jarosławem D., bo ten od kilku dni się nie pokazuje.

Funkcjonariusze postanowili sprawdzić, o co chodzi.

Podjechali do domu Jarosława D. Artur Krajewski czekał na zewnątrz, Jacek Adamczyk wszedł do budynku, gdzie przebywał mężczyzna. Po sprawdzeniu policjant przekazał, że mieszkaniec Szelejewa nie żyje.

Po pewnym czasie na ich wezwanie przyjechał patrol policji, a następnie pogotowie.

Lekarze z Pałuckiego Centrum Zdrowia stwierdzili, że człowiek ten znajduje się w głębokim stadium hipotermii. Był tak wychłodzony, że policjant nie wyczuł jego tętna i uznał mężczyznę za nieżyjącego.

Ostatecznie dopiero po kilku godzinach reanimacji w szpitalu, Jarosław D. zmarł.

Za niedopełnienie obowiązków Artur Krajewski i Jacek Adamczyk zostali odwołani z funkcji przez komendanta KWP w Bydgoszczy. Do zbadania pozostało, czy gdyby nie uznano Jarosława D. za zmarłego, a zamiast tego od razu wezwano pogotowie, czy ten by przeżył?

Niektórzy mieszkańcy regionu ułożyli wersję, że interwencja w Szelejewie była "pod potrzeby" odwołania Krajewskiego. Stwierdzono, że komendant mógł nie pasować pewnym osobom do wizji zarządzania jednostką w Żninie. Nie ma na to dowodów, choć wiadome było, że styl kierowania KPP za czasów Krajewskiego odbiegał od znanych wcześniej standardów.

On sam wykreował swoj wizerunek policjanta społecznika, animatora kultury, organizatora zbiórek pomocowych i imprez charytatywnych. Nieco inaczej postrzegano Jacka Adamczyka. Mówiono: w pracy fachowiec. I to wszystko.

Z chwilą odwołania komendantów sprawa zaczęła się zaogniać. Policjanci nie mogli się z tym faktem pogodzić. Raport ze sprawy trafił do komendanta głównego policji. Ten uchylił decyzję KWP w Bydgoszczy i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia.

Do analizy sytuacji wyznaczono Prokuraturę Rejonową Bydgoszcz Południe. W sprawie karnej wskazano dwa aspekty: niedopełnienie obowiązków służbowych przez komendantów i przekroczenie przez nich uprawnień oraz podejrzenie o nieumyślne spowodowanie śmierci Jarosława D. Zaangażowano biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej. Ci wydali opinię, że działanie funkcjonariuszy nie miało wpływu na zgon mężczyzny. Nie popełnili oni przestępstwa. Pomoc lekarska przybyła ok. pół godziny później, ale nie za późno, by można mówić o zaniedbaniu i przyczynieniu się do śmierci mieszkańca Szelejewa.

W tej sytuacji Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz - Południe umorzyła postępowanie w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci mieszkańca Szelejewa oraz w sprawie niedopełnienia obowiązków służbowych i przekroczenia uprawnień przez komendantów Krajewskiego i Adamczyka.

I na tym koniec? A co z policjantami?

Jacek Adamczyk jest od jakiegoś czasu na emeryturze i pracuje w pewnej firmie poza miejscem zamieszkania. Artur Krajewski został delegowany do pracy w Komendzie Miejskiej Policji w Bydgoszczy. Czy tam zostanie? KGP uchylił decyzję KWP i Krajewski - jak twierdzą niektórzy - winien wrócić do Żnina.

Nieoficjalnie jednak, jak twierdzą niektórzy, może w ogóle pożegnać się z policją. Ale jeśli tak się stanie, zrobi to z własnego wyboru.

Tymczasem wczoraj Artur Krajewski i Jacek Adamczyk rozesłali do mediów pismo - podziękowanie, adresowane do mieszkańców regionu, którzy się za nimi wstawili, pomagali im i trzymali ich stronę.

W liście sporo jest nazwisk osób kojarzonych politycznie, kandydujących w niedzielnych wyborach. Ktoś mógłby pomyśleć: celowo są wymieniani.

Natomiast nie ulega wątpliwości, że komendanci od początku walczyli o swoje dobre imię. W Szelejewie znaleźli się, by pomóc, a nie zaszkodzić - podkreślają.

W całej sprawie jest jeszcze wątek nagranej rozmowy, którą po zdarzeniu w Szelejewie Jacek Adamczyk przeprowadził w gąsawskiej szkole ze starostą żnińskim Zbigniewem Jaszczukiem.

Nagranie trafiło do Komendy Głównej Policji oraz Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy, która to przekazała sprawę do zbadania Prokuraturze Okręgowej w Elblągu.

Ta ostatnia analizuje sprawę pod kątem podejrzenia popełnienia przestępstwa przez starostę żnińskiego Zbigniewa Jaszczuka, ponieważ ten, podczas wspomnianej rozmowy, miał powoływać się na wpływy u komendanta wojewódzkiego policji w Bydgoszczy.

Nieoficjalnie starosta wcale nie chciał, by Adamczyk odchodził ze służby. Ten wykazał się jednak solidarnością wobec kolegi po fachu - Krajewskiego - i to za cenę dalszej kariery w policji. Decyzja miała dalsze skutki i nie obyła się bez komentarzy podczas święta policji w Żninie.

Jak do tematu odnosi się starosta żniński Zbigniew Jaszczuk?

- Dla mnie to jest nagranie ufo. Żadna z władnych do tego służb - ani policja, ani prokuratura, nie informowały mnie, że takie nagranie faktycznie istnieje. Jeśli natomiast do tego doszło, jest to nielegalne i będzie rozpatrywane od strony prawnej, ale w sytuacji, gdy będę miał potwierdzenie, że Adamczyk nagrał.

- Natomiast już niezależnie, czy istnieje to nagranie, czy nie, to jedyne, co mówiłem do Jacka Adamczyka, to żeby nie odchodził ze służby. Nie mam natomiast w zwyczaju powoływania się w rozmowach na wpływy. Pierwszy raz - osobiście - z komendantem wojewódzkim spotkałem się dzień po zdarzeniu w Szelejewie. Później może jeszcze z dwa razy się spotkaliśmy, co też miało kontekst tej samej sprawy.

Starosta dodał także: - Wcześniej miałem bardzo dobre zdanie o Jacku Adamczyku, natomiast zmieniłem je, gdy napisał zwykły paszkwil na komendanta wojewódzkiego. Skandal i żenada, żeby oficer policji - gdy jeszcze nim był - wypisywał o swoim szefie, któremu podlega pięć tysięcy funkcjonariuszy, że jest "słabym człowiekiem".

- Nie mam też wiedzy, czy zakończyło się postępowanie dyscyplinarne, a takie w stosunku do Artura Krajewskiego i Jacka Adamczyka trwało, prowadzone przez Komendę Wojewódzką Policji w Bydgoszczy.

- Wszystko to odczytuję jako gierki Krajewskiego z komendantem wojewódzkim, do których ten pierwszy wykorzystuje po prostu Adamczyka.

- W mojej ocenie, a mam do tego prawo, pan Krajewski niezbyt dobrze wykonywał swoje obowiązki służbowe, czego przykładem jest spadek wykrywalności przestępstw o 2,8 procenta tylko w 2017 roku (2016 - 85,8, a za 2017 - 83,04). Niezbyt dobrze świadczy to o byłym komendancie. Zajmował się wszystkim, tylko za mało policyjną robotą.

Artur Krajewski odpowiada:
- Co do 2,8 % spadku wykrywalności: wykrywalność ogólna Żnina 2017 - 83,04 % - byłem wtedy komendantem, wykrywalność Żnina w 2016 roku wyniosła z kolei 85,8 % - również byłem wtedy komendantem. Porównanie roku 2016 do 2017 to porównanie do moich, naszych wyników. Czy zatem trafione? Idźmy dalej: wykrywalność ogólna Żnina w 2015 roku wyniosła z kolei 81,07 % - zauważmy, że nie byłem wówczas komendantem w Żninie, w roku 2014 było to 80,08 % - także nie byłem przecież komendantem. Ta sama statystyka w 2013 wyniosła z kolei 81,2% - również nie szefowałem jednostce w Żninie. Liczby mówią same za siebie.

- Doprowadzę tę sprawę do końca - skomentował na koniec Artur Krajewski.

-

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska