Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ile samorządów, tyle wizji. A ZIT ma być tylko jeden

Wojciech giedrys [email protected]
Na hasło "Zintegrowane Inwestycje Terytorialne” samorządowcy reagują różnie. Dla jednych to być albo nie być dla naszego regionu
Na hasło "Zintegrowane Inwestycje Terytorialne” samorządowcy reagują różnie. Dla jednych to być albo nie być dla naszego regionu
Na hasło "Zintegrowane Inwestycje Terytorialne" samorządowcy reagują różnie. Dla jednych to być albo nie być dla naszego regionu. A dla innych - sposób na rozwiązanie lokalnych bolączek i zaspokojenie potrzeb tu i teraz.

Cała istota Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych praktycznie zawiera się w samej nazwie. Ich clou są projekty zbliżające do siebie sąsiadujące ze sobą samorządy i wzmocnienie powiązań między nimi.

Jak to jest w praktyce? Ile samorządów, tyle ZIT-ów. Każdy samorząd ma swoją wizję. Co więcej, ciągną ZIT w swoją stronę, co widać już po wstępnych propozycjach projektów. Zachętą do utworzenia bydgosko-toruńskiego ZIT jest 153 mln euro, czyli ok. 600 mln zł. Warunek jest jeden: porozumienie między Bydgoszczą a Toruniem oraz okalającymi je gminami.

Katalog projektów w ramach ZIT jest zamknięty. Mogą to być zadania związane np. z transportem publicznym, rewitalizacją, promocją i ochroną środowiska. Toruń widziałby m.in. budowę systemu wypożyczalni rowerów, parkingów park & ride i bike & ride wokół miast, inteligentnego oświetlenia ulic i zagospodarowanie turystyczno-rekreacyjne lasów miejskich.

Gmina Dąbrowa Chełmińska zamierza forsować budowę 15-kilometrowej ścieżki rowerowej w kierunku powiatu chełmińskiego. - Chcemy doposażyć i odnowić placówki oświatowe - mówi Radosław Ciechacki, wójt Dąbrowy.- Chcielibyśmy zagospodarować miejsca wypoczynku i rekreacji. Interesują nas zagadnienia wodnokanalizacyjne. Ale te nie wpisują się do ZIT.

Według Jerzego Zająkały, wójta Łubianki, należy postawić na transport publiczny: - Wyobrażam sobie to tak, że w Łubiance powstałaby sieć komunikacji łącząca poszczególne wsie z centrum gminy, a z kolei Łubianka zostałaby dobrze skomunikowana - jak każda inna gmina w obszarze funkcjonalnym - z Toruniem i Bydgoszczą.

W swoją stronę ZIT ciągnie też Łabiszyn. - Z Bydgoszczą łączy nas Noteć, kanał notecki i bydgoski - mówi Jacek Kaczmarek, burmistrz Łabiszyna. - Moglibyśmy zadbać o rewitalizację Starówki oraz uporządkować kwestie gospodarki wodno-ściekowej, co poprawiłoby walory Noteci i kanałów. Wówczas można by pójść w kierunku turystyki, rekreacji czy sportu. Łabiszyn mógłby się stać takim zapleczem dla bydgoszczan.- Niektóre gminy podchodzą do tematyki ZIT, jak do realizacji swojej wizji rozwojowej - mówi Zająkała. - Ale istotą jest to, żeby myśleć w kategoriach obszaru funkcjonalnego, a nie jego elementów. Musi nastąpić lepsze zintegrowanie terenu i mieszkańców.

Każdy sobie rzepkę skrobie?

Wójtowie wskazują na potrzebę zdiagnozowania tego, co mogą od siebie zaoferować samorządy. - Zasoby gospodarcze, przyrodnicze czy ludzkie należy zdiagnozować w całym obszarze - mówi Zająkała. - W oparciu o taką analizę należy następnie sporządzić strategię, która będzie dla nas drogowskazem.

- Powinno być tak, że duże miasta narzucą projekty, a my w gminach będziemy analizować, jak możemy się do nich podłączyć, by spełniały wymóg funkcjonalności - mówi Kaczmarek. - Najpierw musi być strategia, która scharakteryzuje ZIT i określi kierunki rozwoju.

- To zadanie dla fachowców, by spojrzeli szerzej na transport publiczny, ochronę środowiska czy szkolnictwo wyższe - twierdzi Andrzej Siemianowski, szef rady powiatu toruńskiego. - Dobrym przykładem jest lotnisko. Co z tego, że w obszarze funkcjonalnym będziemy mieć port lotniczy, skoro jest problem z dojazdem i mieszkańcy
Torunia wolą jechać do Gdańska
, gdzie jest więcej połączeń.

Przeczytaj także: W samo południe. Dlaczego nie wierzę w ZIT?

- Kwota przeznaczona na ZIT, czyli 600 mln zł, to niewielki ułamek Regionalnego Programu Operacyjnego - mówi Kaczmarek. - Sam most w Toruniu kosztował 700 mln zł. A 600 mln zł ma zaspokoić ponad 700 tys. mieszkańców, których obejmie ZIT? Trzeba zdawać sobie sprawę, że to dopiero zaczyn. Na tej bazie można próbować sięgać po unijne fundusze z innych programów operacyjnych.

- To początek drogi - podkreśla Zająkała. - Gdy powstanie obszar funkcjonalny, otworzą się możliwości zabiegania o pieniądze z krajowych programów. A to są już miliardy euro.

Samorządy skupione w ZIT mogłyby starać się o pieniądze np. z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. - W ramach niego na rogatkach Bydgoszczy i Torunia mogłyby powstać dobrze skomunikowane targowiska, do których przybywaliby producenci rolni i oferowaliby mieszkańcom miast produkty - mówi Zająkała. - Tak miasta mogłyby korzystać z zasobów wsi. W PROW będzie na to 100 mln euro. To pieniądze, po które można wyciągnąć rękę i nie ograniczać się do puli ZIT.

Mniejszy może mniej?

- Nie ma proporcji politycznych między dwoma skłóconymi obszarami miejskimi i obszarami wiejskimi, które ze zdumieniem patrzą, co się dzieje w ZIT - mówi dr hab. Wojciech Knieć, socjolog UMK. - ZIT to współpraca i porozumienie. Nie to, że każdy chce coś zrobić kosztem drugiego.

- Śledząc te dyskusje o metropoliach, trochę ich nie rozumiem - mówi Michał Cicho-racki, socjolog z UKW. - Bo tutaj nie chodzi o prestiżowe rzeczy, ale o to, by obszar funkcjonalny działał, by wciągał w orbitę coraz większe ilości gmin i ludzi. To jest najistotniejsze, a nie to, jak to nazwiemy i określimy.

Dla Zająkały jest oczywiste, że w ZIT powinni przewodniczyć prezydenci jednej z dwóch stolic regionu. - Ale nie może być tak, że gminy będą kwiatkiem do kożucha i będą służyć swoimi zasobami do realizacji potrzeb i oczekiwań dużych miast - mówi wójt Łubianki. - Dzisiaj widzimy, że prezydenci Bydgoszczy i Torunia widzą potrzeby swoich miast. Populacja obszaru funkcjonalnego to ponad 700 tys. osób. Ale ponad 200 tys. to mieszkańcy wsi. To powód, by traktować nas poważnie.

Obaw nie ma za to Ciechacki: - Przewodniczyć ZIT powinien prezydent największego miasta. Jestem przeciw rotacyjności. W gminach wiejskich nie możemy czasem ogarnąć własnych spraw. Nie mamy zastępców i nie moglibyśmy wyłączać się z pracy na kilka miesięcy.- Rolą burmistrzów i wójtów będzie to, by nie dać się zepchnąć na margines - mówi Kaczmarek. - Zostanie powołany komitet sterujący, w którym każdy samorząd będzie mieć przedstawiciela i nie będzie tak dużej dowolności ze strony Bydgoszczy czy Torunia. Prowadząc rozmowy, staramy się zagwarantować chociażby to, co wynika z samej matematyki, czyli w przypadku naszej gminy 2 mln euro. Liczymy, że minimum ta kwota popłynie do Łabiszyna.

- Podejrzewam, że każdy system liczenia głosów, który zostanie wymyślony, będzie działać na niekorzyść mniejszych samorządów - mówi Knieć. - Warunki dyktować będą duże miasta. To od ich woli i interesu może zależeć, które projekty będą realizowane. Obawiam się, że większość pieniędzy pójdzie do miast, a wieś dostanie ochłapy np. ścieżki rowerowe, które będzie musiała dofinansowywać, a korzystać będą z nich mieszkańcy miast. To może być ciążenie do centrum, a peryferia mogą być listkiem figowym. Wiele projektów może zależeć, czy będą na rękę Bydgoszczy i Toruniowi. Gminy wiejskie mogą usłyszeć, np. że podmiejska komunikacja ruszy, jeśli toruński MZK na tym zarobi.

Według samorządowców powinien powstać plan zagospodarowania przestrzennego dla obszaru funkcjonalnego. - Abyśmy mogli się uzupełniać, a nie rywalizować - mówi Zająkała. - Musimy uznać, że pewne sfery usług publicznych bardziej powinny być lokalizowane w takim, a nie innym miejscu. Przez ostatnie 20 lat bardziej byliśmy nastawieni na swoje gminy, mniej patrząc lub nawet zamykając oczy na to, co dzieje się w najbliższym otoczeniu. A bywało, że można było przedsięwzięcia zrealizować razem, efektywniej i taniej. Powinniśmy być nakierowani na tworzenie potencjału, by realnie konkurować z innymi regionami. To jest wyzwanie. Bo za jakiś czas możemy stanąć przed pytaniem: czy Kujawsko-Pomorskie ma rację bytu. Jeżeli pokażemy potencjał i porozumienie, to możemy w dłuższej perspektywie być spokojni o region. Jeśli nie, województwo zostanie rozbite i włączone do innych regionów.

- W ZIT wygra polityka - uważa Knieć. - Konflikt między Bydgoszczą a Toruniem jest głęboki. Te rozgrywki źle wróżą ZIT.

- Integracja poprzez projekty to trochę taka integracja na pokaz - przekonuje Cichoracki. - Podstawą integracji są więzi społeczne. Ludzi można zintegrować za pomocą pieniędzy, ale za wytworzenie więzi nie da się zapłacić. Trzeba wielu lat, świadomości wspólnoty interesów, wartości. Jak to zrobić? Ja jestem od opisywania, od robienia są politycy. To nie mój job.

Nie mamy pomysłu

- Metropolie przyciągają kapitał - mówi Cichoracki. - Teraz nie ma innego sposobu jego rozmnażania, jak poprzez inwestycje metropolitalne.

Knieć jako przykład przywołuje Rzeszów: - Kilka lat temu wszyscy się z niego śmiali. A dziś to kwitnąca metropolia z doliną lotniczą, inwestująca w kształcenie na wysokim poziomie, ściągająca kapitał. A my wciąż nie mamy pomysłu na siebie, na swoją niszę. Co więcej, nie ma u nas regionalnej tożsamości. ZIT może być przyczynkiem do odnalezienia niszy oraz naszej tożsamości.

Cichoracki: - Mamy szansę być konkurencją dla innych metropolii, ale potrzebny jest nam wyraźny pomysł.
Obecnie powstaje koncepcja ZIT. Zewnętrzna firma pracuje m.in. nad listą potrzeb. - Dzięki temu zobaczymy, czy da się zintegrować obszar - mówi Knieć. - W którym momencie teraz jesteśmy i dokąd dążymy.
Kwestia porozumienia między Bydgoszczą a Toruniem powinna się rozstrzygnąć do końca lutego. Mediatorem jest przewodnicząca sejmiku Dorota Jakuta. Ale oba miasta pozostają przy swoim: Bydgoszczy chce przewagi w ZIT, a Toruń jego rozszerzenia o cały powiat toruński. Pomysłem Jakuty jest utworzenie dwóch ZIT-ów: bydgoskiego i toruńskiego. Ale nie wiadomo, czy zgodzi się na to rząd. - Korzyści powinny płynąć dla ludzi - mówi Siemianowski. -
Nie może być mowy o ambicjach polityków.

Zająkała: - Najpierw musi być jednak wola współdziałania.
- Będzie porozumienie między Bydgoszczą a Toruniem - Kaczmarek.
Ciechacki: - Będzie dobrze. Tych 600 mln zł byłoby naprawdę szkoda, by ich nie wykorzystać. Gdy będą skonsumowane w większej ilości w Bydgoszczy czy Toruniu, to i tak na plus dla naszych mieszkańców, którzy w większości pracują w tych dwóch miastach.
- Dzięki ZIT pewnie poprawimy sobie warunki życia i infrastrukturę - mówi Knieć. - Ale to nie rozwój. Co więcej, ze względu na stagnację, może nas nie stać, aby korzystać z tej infrastruktury. ZIT nie może być poprawą życia w oparciu o sąsiednie gminy. Musi być również pomysł na region, na markę, na to, jak przyciągać inwestorów.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska