Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Islandia. Krajobraz po kryzysie

Rozmawiał Adam Willma
Islandia. Tutaj politycy, muzycy i gwiazdy telewizyjne to ludzie z sąsiedztwa.
Islandia. Tutaj politycy, muzycy i gwiazdy telewizyjne to ludzie z sąsiedztwa. d-islandia.blogspot.com
Rozmowa z Mirosławem Ambroziakiem, torunianinem z Rejkyaviku, autorem bloga d-islandia.blogspot.com

- Żyjesz z perspektywą rychłego końca świata?
- Bardzo spokojnie (śmiech). Co jakiś czas świat straszy wybuchem wulkanu na Islandii, ale można się do tego przyzwyczaić. Trzy lata temu mieszkałem około 10 kilometrów od wu-lkanu, więc nawet z okna widziałem, jak dymi. Ostatnio znowu podymił jeden, nawet przywiało trochę popiołu, ale oprócz tego, że wszystkie samochody zmieniły kolor na szary, życie toczyło się jak zwykle.

- Czytałem, że właśnie znika wam jedna z wysp.
- Oddajemy to, co dostaliśmy w 1963 roku, kiedy wyspa Surtsey się pojawiła, zresztą również wskutek erupcji wulkanu. Teraz wyspa powoli znika, ale zanim zniknie w oceanie, minie pewnie jeszcze wiele dziesięcioleci. Na razie, rząd doprowadził do wpisania jej na listę UNESCO.

Czytaj też: Tam, gdzie mróz zakleja oczy. Historia o tym, jak przetrwać zimę na Syberii

- Zaraz, zaraz, jedenasta, a za twoim oknem ciemność!?
- Spokojnie, za pół godziny będzie jasno.

- Do której?
- Do pół do czwartej.

- Zgroza.
- Można się przyzwyczaić, tym bardziej że za kilka miesięcy będziemy mieli nadmiar światła. Poza tym tu wszędzie jest jasno - na każdym kroku latarnie, domy obwieszone świątecznymi lampkami. Akurat wydatki na prąd to drobiazg wśród islandzkich rachunków. To jeden z uroków mieszkania w towarzystwie wulkanów. Podobnie z wodą, chyba w niewielu krajach na świecie firmy mogą sobie pozwolić na codzienne mycie asfaltu gorącą wodą.

- A co z gospodarczym końcem świata?
- Był i chyba już mamy go za sobą.

- Kilka lat temu świat pisał o Islandii jako o państwie upadłym.
- Bo tąpnięcie rzeczywiście było wielkie. W krótkim czasie ceny mocno wzrosły, a wartość korony zmalała. Jeszcze kilka lat temu pracownicy przyjeżdżający tu z Europy mogli zarobić o-koło 2 000 euro. Dziś nie mogą liczyć na więcej niż 1,5 tysiąca, przy założeniu, że będą pracować bardzo dużo i ciężko.

- To nadal sporo.
- Z polskiej perspektywy. Ale w Islandii trzeba się jeszcze utrzymać. Jeśli wziąć pod uwagę, że na wynajęcie mieszkania trzeba wydać jedną pensję, robi się mniej różowo. Do tego cotygodniowe zakupy: np. pierś z kurczaka 65 zł, schab z kością 45 zł, chleb 10 zł. Miesięczny bilet na autobus 250 złotych, kanałowe leczenie zęba 2 tys. zł (na bezpłatnego dentystę mogą liczyć tylko dzieci), wizyta u lekarza rodzinnego (mimo ubezpieczenia) - 25 zł. Nie chcę przesadzać, bo da się żyć, ale trudno zaoszczędzić, tak jak kiedyś.

- Islandia przestała być ziemią obiecana dla Polaków?
- To widać na co dzień, bo Polonia mocno się skurczyła. Osiedlenie się w Islandii nie jest proste. Trudno mi wyobrazić sobie, że ktoś przyjeżdża tu bez wcześniejszej rekomendacji. W praktyce nie ma szans na pracę, jeśli ktoś nas wcześniej nie poleci. Również przy zmianie pracy powszechnie praktykowanym zwyczajem pracodawców jest wywiad w poprzednim zakładzie pracy. To mały kraj, a zaufanie jest podstawą. Dodatkowym problemem jest język. Ci, którzy próbowali się go uczyć metodą szkolną, mocno się zawiodą, bo powszechną praktyką Islandczyków jest skracanie wyrazów, więc porozumienie jest znacznie trudniejsze niż w przypadku niemieckiego lub angielskiego.

- Jak Islandczycy znieśli kryzys?
- Bez histerii, choć był to bolesny cios, zwłaszcza że Islandczycy są niesłychanie dumni ze swojego kraju. Ta duma graniczy czasem z trudnym do zrozumienia przez obcokrajowców poczuciem wyższości. W końcu jeszcze przed wojną była tu bieda trudna do wyobrażenia nawet w Polsce. Kryzys do tej pory jest rozliczany. W Islandii przyjęto inną strategię niż np. w Stanach Zjednoczonych, gdzie banki, które doprowadziły do kryzysu, uzyskały wsparcie państwa. Społeczeństwo zdecydowało w referendum, że nie będzie spłacało długów, których narobiły banki. Skazany został premier, wyroki zapadły również wobec bankierów. Niektóre procesy ciągną się do dziś. Powołano specjalny urząd prokuratora, który zajmuje się tamtym kryzysem.

- Ekonomiści byli zdumieni tempem, w jakim Islandczykom udało się wyjść z dołka.
- Rzeczywiście, widać ożywienie. W czasie kryzysu okres, w którym można było pobierać zasiłki dla bezrobotnych, rozszerzono z trzech, do czterech lat. Niedawno powrócono do trzech lat i to jest dobry sygnał. Związki zawodowe, które są w Islandii potężnymi instytucjami pilnują, aby pracodawcy wywiązywali się z obowiązkowych podwyżek, bo tu nie ma mowy, by pracownik ciągle otrzymywał najniższą krajową. Świadczenia socjalne są bardzo rozwinięte. Nie ma już co prawda kredytów mieszkaniowych z zerowym wkładem własnym (dziś trzeba mieć 10-20 proc. w gotówce), ale rynek nieruchomości ruszył. Sklepy, w których jeszcze do niedawna kurzyło się kilka elektronicznych gadżetów, znowu są pełne.

- Z tymi pełnymi sklepami chyba przesadziłeś?
- Rzeczywiście, dla Europejczyka, który pojawia się u nas, wybór w sklepach jest dość ubogi, ale trzeba pamiętać, że cała Islandia liczy sobie mniej mieszkańców niż Bydgoszcz. Poza tym powszechnie akceptowana jest polityka ochrony własnego rynku. Znaczna część żywności wytwarzana jest na miejscu, choć temu, kto widział surowy islandzki krajobraz, trudno to sobie wyobrazić. Islandzkie są np. ziemniaki i pomidory, oczywiście większość warzyw uprawia się pod szkłem. Z tego względu asortyment w sklepach jest nieporównywalny do tego w Polsce, a rodzime produkty są wyraźnie oznaczone i silnie promowane.

- Dla Polaka rozstanie z polską kuchnią musi być trudnym przeżyciem.
- Nie jest tak źle, od pewnego czasu można nawet kupić wędliny przygotowane przez polskiego masarza według tradycyjnych receptur. Jest też polski sklep, w którym kupić można trochę polskich towarów. Kuchnia islandzka nie jest wyrafinowana, niekiedy wprost odwołuje się do trudnej przeszłości.

- Miałem okazję próbować mięso zgniłego rekina. Wystarczy.
- To raczej nie jest codzienna potrawa, bardziej gadżet, którym straszy się turystów, chociaż część Islandczyków traktuje tę potrawę jako zwykłą zakąskę do wódki. Tradycyjną potrawą jest też zakwaszana płaszczka, którą podaje się dzień przed Wigilią. Znacznie popularniejsze są jednak baranie głowy.

- Surowe?!
- Opalane. Na Islandii zawsze był problem z drewnem, więc nie ma tradycji wędzenia. Zamiast tego, aby zakonserwować mięso, kiszono je w serwatce. Ale nie przesadzajmy, na co dzień nie jada się tu baranich głów. Bardzo lubię na przykład "pylsury" (rodzaj hot-doga), które zdominowały rynek fast-foodu. W Reykjaviku zwłaszcza jedna z takich budek cieszy się dużą popularnością. Znana jest między innymi z tego, że jej klientem był Bill Clinton.

- W tak małym kraju chyba nietrudno natknąć się na polityka czy celebrytę?
- Co prawda nie spotkałem jeszcze Bjork, ale niedawno minąłem się w aptece z prezydentem. Kupił lekarstwa, potem poszedł jeszcze do pizzerii i odjechał swoim lexusem z numer 1 na tablicy rejestracyjnej. Pałac prezydencki (jeśli tak można nazwać ten dom) nie jest niczym ogrodzony. Wokół narysowana jest jedynie linia, której dla uszanowania prywatności nie wypada przekraczać. Bardzo medialną postacią był dotychczasowy burmistrz Reykjaviku, z zawodu komik, który w wyborach wystartował dla żartu i został wybrany. Był raczej lubianym urzędnikiem (na wyborach prezydenckich pojawił się w stroju rycerza Jedi!), ale po kilku latach stwierdził, że woli jednak karierę sceniczną i nie będzie więcej kandydował. Oczywiście, w porównaniu z Polską, tutejsza debata polityczna to kompletna nuda. Nie przekracza się pewnej granicy w krytykowaniu oponentów, przesadna złośliwość w komentarzach też nie jest raczej mile widziana. Tak samo wyglądają manifestacje.

- Nie przesadzajmy, wszyscy widzieli, jak podczas demonstracji po wybuchu kryzysu poleciały kamienie.
- A nawet policja użyła gazu łzawiącego. Wszystko jednak odbyło się w islandzkim stylu - ci sami policjanci, którzy spryskali demonstrantów, nosili im później kubełki z wodą, aby mogli się obmyć. Najbardziej bulwersującym wydarzeniem roku by-ła policyjna akcja przeciwko psychicznie choremu desperatowi, który otworzył ogień w kierunku policji. Po raz pierwszy w historii kraju policja zastrzeliła człowieka. Sprawa jest tym bardziej niezwykła, że islandzcy policjanci nie noszą broni, uzbrojeni są jedynie antyterroryści. Islandia była wstrząśnięta tą informacją - następnego dnia komendant główny policji zorganizował konferencję prasową, w czasie której złożył kondolencje rodzinie i wyraził ubolewanie z powodu tego zdarzenia. Z kolei rodzina odwzajemniła się stwierdzeniem, że to co się stało i tak było mniejszym złem. Ogólnie w Islandii panuje skandynawskie podejście, jeśli chodzi o system penitencjarny. Wychodzi się z założenia, że aby przywrócić przestępcę na właściwą drogę, kara nie może być zbyt surowa. Dlatego najsurowszym wyrokiem za zabójstwo jest 17 lat więzienia. Aktualnie mamy w Islandii około 200 osób odbywających karę.

- A jednocześnie Islandczycy to najbardziej uzbrojone społeczeństwo świata.
- To niemal w całości broń myśliwska, bo powszechne są w Islandii polowania na ptaki. Broni jest bardzo dużo, ale przestępstwa z jej udziałem niemal się nie zdarzają. Przy okazji tamtej policyjnej akcji dyskutowane były przepisy dotyczące przechowywania broni - w obecnym kształcie wymaga się posiadania specjalnej szafy do przechowywania broni dopiero powyżej trzeciej strzelby. W efekcie wielu Islandczyków przechowuje broń w szafach na garderobę albo pod łóżkiem. Zdarzało mi się widzieć otwarty sa-mochód ze sztucerem na siedzeniu. Notabene w Reykjaviku ludzie nauczyli się już zamykać samochody, na prowincji zwykle nie wyłącza się nawet silnika przed sklepem. Ostatnio czołówką w gazecie była informacja o tym, że policja poszukuje kradzionego samochodu. To dość rzadkie wydarzenie bo, u nas trudno ukraść samochód i nie być zauważonym.

- Nuda. O czym w takim razie piszą gazety?
- Wiadomości ze świata są trzeciorzędne, nie pamiętam żeby informacja spoza Islandii znalazła się na czołówce. Zawsze można pisać o pogodzie, która na Islandii ciągle się zmienia. Sporo jest wywiadów ze zwykłymi ludźmi. Czasami zdarzają się sprawy budzące kontrowersje - tak jak budowa pierwszego meczetu, której towarzyszą protesty. Niedawno ktoś wpadł na pomysł, aby teren pod budowę spryskać świńską krwią i porozrzucać na nim świńskie łby. Sprawca ujawnił swoje nazwisko, policja uznała, że nie ma powodu do wszczynania śledztwa. Ludzie o tym rozmawiają, ale bez wielkiego nadęcia - nie występują autorytety, które potępiają lub wspierają. Oczywiście wszyscy ludzie komentujący artykuły prasowe w internecie piszą z imienia i nazwiska. Często pojawiają się też relacje z planów filmowych, bo sporo ekip przyjeżdża tu kręcić filmy. Pewien znany amerykański aktor był poruszony, że w trakcie całego pobytu w Islandii nikt go nie zaczepił ani nie poprosił o autograf. Mnie to nie dziwi - tu wszystko odbywa się spokojniej niż w Europie czy USA. Wielu znanych ludzi ze świata przyjeżdża pomieszkać w Islandii, żeby zaznać trochę spokoju. W 2008 roku zmarł w Reykjaviku Bobby Fisher - najsławniejszy szachista. Ma swój skromny grób w Selfoss. Tutaj politycy, muzycy i gwiazdy telewizyjne to ludzie z sąsiedztwa. Pisarze również, bo według statystyk mamy najwięcej pisarzy w stosunku do li-czby ludności na świecie i wydajemy najwięcej książek. Jest co czytać, więc trochę szkoda czasu na zgiełk.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska