To sukces, bo nie wszystkim, teoretycznie mocniejszym od naszej ekipom, to się udało. Tym bardziej należy się cieszyć i być dumnym, a nie wiecznie utyskiwać na poziom naszego piłkarstwa, a bywało, wręcz wybrzydzać. Owszem, skala trudności podczas kwalifikacji, tych sprzed siedmiu lat i obecnie, była inna i obu tych eliminacji nie da się porównać. O „paszporty” do Austrii i Szwajcarii (2008) nasza drużyna nie musiała walczyć aż do ostatniego meczu, chociaż emocji w spotkaniach z Portugalią, Belgią czy Serbią nie brakowało. Ale podczas obecnej rywalizacji w grupie D, walka o premiowane awansem miejsca była zdecydowanie bardziej emocjonująca, a na finiszu prawie dramatyczna.
Autorami niedzielnego sukcesu są oczywiście piłkarze. Polski futbol doczekał się wreszcie pokolenia zawodników, jakich wypatrywaliśmy, nie boję się tego stwierdzenia, od czasów nieżyjącego już Kazimierza Górskiego. Roberta Lewandowskiego zazdrości nam obecnie cała piłkarska Europa. Kamil Glik, Grzegorz Krychowiak, Arkadiusz Milik, Łukasz Piszczek czy Łukasz Fabiański (także pozostali trzej bramkarze) są zawodnikami topowych zachodnich klubów. Ale i na krajowym podwórku znaleźli się gracze (Karol Linetty, Krzysztof Mączyński, Michał Pazdan, czy absolutny młodzian - Bartosz Kapustka), którzy bardzo udanie terminują w drużynie narodowej.
No i jest Adam Nawałka, trener-selekcjoner. Prezes PZPN Zbigniew Boniek nie wahał się ani przez moment, aby namaścić swojego kolegę z boiska. Tą decyzją udowodnił, mimo zgłaszanych zewsząd wątpliwości, że rodzima myśl szkoleniowa w niczym nie ustępuje zagranicznej. Nawałce zaufał tak dalece, bo był przekonany, że ten stworzy solidny zespół. Drużynę w której, podobnie jak w najlepszych reprezentacjach, jest kilku liderów-przywódców. Selekcjoner okazał się tytanem pracy (też zespołowej), wykazując obok żelaznej konsekwencji także potrzebną w tym zawodzie intuicję i umiejętność wykorzystania potencjału każdego z graczy.
Czy po tych eliminacjach mamy już zespół gotowy walczyć z najsilniejszymi na kontynencie, a nie zdolny tylko do pojedynczych szarż (patrz: wygrana z Niemcami)? Na pewno nie. Są jednak symptomy, żeby osiągnął coś więcej, niż wyjazd do Francji i zakończenie udziału w Euro na meczu otwarcia, o wszystko i o honor. I abyśmy byli znów dumni!