We Włocławku już mało kto pamięta, że rok przed wyborami samorządowymi było referendum w sprawie odwołania ówczesnego prezydenta Andrzeja Pałuckiego. Prezydent nie został odwołany. Dopiero w ubiegłym roku zmieniła się władza w mieście. Ale śledztwo prowadzone w sprawie fałszowania podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum wciąż jest prowadzone. I jeszcze kilka miesięcy będzie. Jak się dowiedzieliśmy, przynajmniej do końca roku.
Przeczytaj także: Podrobione podpisy pod wnioskiem o referendum we Włocławku
450 podpisów zostało zakwestionowanych
Śledztwo przez kilka miesięcy prowadziła Prokuratura Rejonowa we Włocławku, ale od listopada 2013 roku zajmuje się nim Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy. Miało się skończyć 31 czerwca br., ale decyzją prokuratora apelacyjnego w Gdańsku, zostało ostatnio przedłużone.
Co dotychczas ustalili śledczy? - Spośród podpisów 14 tysięcy 800 osób, 450 zostało zakwestionowanych - powiedział prokurator Jan Bednarek, rzecznik prasowy prokuratury w Bydgoszczy.
Prokuratura ma 500 pytań do biegłego
Po uzyskaniu materiału dowodowego, m.in. w postaci wzorów podpisów prokuratura zwróciła się do biegłego z dziedziny badania pisma ręcznego o udzielenie odpowiedzi na 500 pytań. - Na razie uzyskaliśmy odpowiedź na 100 pytań - powiedział nam Jan Bednarek. - Ale do końca września biegły zobowiązał się wywiązać się z zadania.
Zarzutów jeszcze nikt nie usłyszał
Dopiero po uzyskaniu odpowiedzi na wszystkie pytania prokuratura w Bydgoszczy będzie musiała odpowiedzieć na zasadnicze dla prowadzonego śledztwa pytania, czy istnieją podstawy do przedstawienia zarzutów podrobienia podpisów.
Przypomnijmy, że o podejrzeniu popełnienia przestępstwa powiadomił prokuraturę m.in. komisarz wyborczy, który stwierdził, że na listach są też dane osób, które zmarły przed dniem, "w którym mogłyby udzielić poparcia".
Czytaj e-wydanie »