Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kasjerki na pierwszej linii frontu. Tak im się pracuje w dobie koronawirusa

pio
Rękawiczki gumowe, na nich foliowe. Do tego szybka ochronna. W takich warunkach pracują teraz sprzedawcy i kasjerzy
Rękawiczki gumowe, na nich foliowe. Do tego szybka ochronna. W takich warunkach pracują teraz sprzedawcy i kasjerzy Arkadiusz Wojtasiewicz
- Myślę tak: jeśli sprzedam klientowi świeże bułki, warzywa i owoce, to on chyba nie będzie niewdzięczny i nie sprzeda mi koronawirusa - mówi kasjerka.

Hanna Kowalewska z Bydgoszczy w handlu pracuje od 47 lat. I takich dziwnych czasów, jak teraz, nie pamięta. Jednak do koronawirusa podchodzi z dystansem. - Innego wyjścia nie mam - mówi pani Hania. - Do pracy przychodzić muszę, bo muszę zarobić na opłaty i życie.

Rozmawiamy, a ruch w sklepie, jak na kolejną dobę koronawirusa, spory. Chociaż wcześnie, parę minut po 7.00. - Ten cały koronawirus nauczył mnie regularnego jedzenia śniadania - przyznaje sprzedawczyni. - Wstaję codziennie o godz. 4. Zwykle o 4.40 jestem już w sklepie. Pierwsi klienci przed piątą się pokazywali. Potem szybko robił się spory ruch.

W czasie koronazarazy jest inaczej. - Ludzie tak wcześnie nie przychodzą po sprawunki - dodaje pani Hanna. - Po przyjściu do pracy przyjmuję pieczywo i mam chwilę na śniadanie. Porządne, nie jakieś fast foodowe. Kiedy organizm dobrze odżywiony, to chorobie łatwo się nie da.

Dzień zaczyna się później

Uczniowie teraz mają wolne (koronawirus sprawił, że szkoły, przedszkola i żłobki są zamknięte), więc przed lekcjami do sklepu nie wpadają po bułki czy picie. - Skoro nie idą do szkoły, to ich rodzice też rano nie spieszą się z zakupami. Wiele osób nie wychodzi z domu, ponieważ ma pracę zdalną. Zakupy robi się teraz raz na 2-3 dni.

Hanna Kowalewska zdalnie nie pracuje. U niej to niemożliwe. - Koronawirusa się nie boję. Co ma być, to będzie. Nie wprowadziliśmy ograniczeń typu, że w środku może być tylko trzech klientów. Nie mówimy im też, że jeden od drugiego powinien zachować przykładowo metr odległości. Każdy dorosły wiedzieć to powinien.

Ekspedientka zwraca natomiast uwagę mocno przeziębionym. - Przyjdą, kupią, co trzeba, wyjdą. Ja zostanę z wirusami w powietrzu. Na chorobę pozwolić sobie nie mogę.

Obsługując, sprzedawczyni nie ma maseczki na twarzy. Ma za to rękawiczki. - To nie przez wzgląd na koronawirusa. Od zawsze je wkładam w pracy. Przede wszystkim dlatego, że dłonie nie tylko się brudzą, ale i niszczą. Od liczenia monet i banknotów. Żadne kremy nie uratują potem skóry rąk. Przetestowałam chyba wszystkie. - Kowalewska kontynuuje: - Przetrwamy koronawirusa. Tak, jak przetrwaliśmy stan wojenny na początku lat 80. Na pewno.

Stan wojenny

Wspomina tamte trudne czasy. - Obowiązywała godzina milicyjna. Nie wolno było opuszczać domu w godz. od 22.00 do 6.00. Kto pracował w handlu, nie był w stanie się podporządkować. Gdy miałam pierwszą zmianę, musiałam stawić się w pracy najpóźniej o 5.30. Z kolei kończąc drugą zmianę, ze sklepu wychodziłam po 22.30. Musiałam załatwić sobie specjalne zezwolenie, przepustkę. Tamte czasy minęły. Te z koronawirusem tak samo odejdą w zapomnienie.

Koronawirus w kujawsko-pomorskiem - raport na żywo

Nie wszyscy zatrudnieni w handlu mają w sobie tyle spokoju, ile pani Hania.

W branży pracują 2 miliony osób. Inna sprzedawczyni: - Tyle mówi się o poświęceniu lekarzy i pielęgniarek, walczących z koronawirusem. My jesteśmy traktowani jak gorszy sort! - ocenia gorzko 33-letnia ekspedientka (na tabliczce ma napis „starsza konsultantka klienta”) w sieciowej drogerii. - Nie jesteśmy ciemną masą. Wśród zatrudnionych w handlu też są ludzie po studiach. Prawie wszyscy mamy rodziny. Pracując, narażamy siebie i bliskich.

Mówi jeszcze: - Prowadzone są akcje, w ramach których personel medyczny, opiekujący się zakażonymi, dostaje za darmo obiady od restauracji czy firm cateringowych. U nas obsługa sklepu zdziesiątkowana, nie mamy czasu iść na nawet na przerwę śniadaniową. Nie śmiemy prosić o cateringi.

Bez przysięgi

Sprzedawcy nie składali, jak lekarze, przysięgi Hipokratesa, lecz też walczą z koronawirusem.

- Właśnie tak, że nie zamykamy sklepów, tylko otwieramy się na klientów. Czuwamy przy kasach, jak herosi. Nie domagamy się podziękowań, lecz zrozumienia - wzdycha 33-latka.

Następny przykład: - Mam 59 lat i umowę o pracę, ale na czas określony - przedstawia sprzedawczyni-kasjerka z jednego z marketów w Bydgoszczy.

Antywirusowe wyposażenie

Ma maseczkę ochronną i gumowe rękawiczki (4 dni personel czekał na to antykoronawirusowe wyposażenie). Płyn do dezynfekcji stoi obok taśmy do wykładania zakupów. Zaraz się jednak skończy. Przełożeni czekają na dostawę z hurtowni kosmetycznej. Za krzesłem ekspedientki, na regale z papierosami, wisi kartka: „Drogi kliencie, zachowaj bezpieczny odstęp”.

- Umowa kończy mi się ostatniego marca. Tym bardziej nie mogę iść na żadne chorobowe. Zaraz szef by mnie zwolnił - uważa kasjerka. - Muszę dotrwać do emerytury. Jestem najstarszą ekspedientką u nas i jedyną na umowie terminowej. Każda inna z naszego zespołu ma etat na czas nieokreślony. One zostały zatrudnione bezpośrednio przez market, ja najpierw przez pośrednictwo, agencję pracy.

Śledź na bieżąco sytuację w kraju

Dalej: - Parę młodszych koleżanek z pracy wzięło opiekę na swoje małe dzieci. Te, które zostały, muszą tamte zastąpić. W niektórych marketach nawet ponad połowa kasjerek siedzi w domu z dziećmi. U nas, na szczęście, nie aż tyle. Prawda taka, że pracujemy po 10-12 godzin dziennie. Wiem, stan wyjątkowy. W sezonie urlopowym też tak bywało. Wtedy jednak nie dawałyśmy rady fizycznie. Teraz zaczynamy wykańczać się nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Świadomość ryzyka zakażenia koronawirusem przeraża. Kasjer jest na pierwszej linii frontu. Nie chce, ale naraża się na złapanie tego choróbska.

Chwilowy brak towaru

Sprzedawcom obrywa się za chwilowy brak towaru. - Pewien klient chodzi, podpierając się laską. Wymachiwał mi nią ostatnio z oddali. Miał pretensje, że makaronu brak, a ryż o złotówkę droższy. Nie ja temu cyrkowi jestem winna. Ochrona wyprowadziła w końcu pana.

Pracodawca też ma być jak ochroniarz. Zgodnie z Kodeksem pracy, on odpowiada za bezpieczeństwo i higienę w zakładzie pracy. Nie jest natomiast w stanie całkowicie uchronić swoich kasjerów-sprzedawców przed zakażeniem koronawirusem.

Z drugiej strony, tenże kasjer nie może po prostu iść na urlop (nawet zaległy) czy na chorobowe w obawie przed koronawirusem. Przepisy Kodeksu pracy w tym wyjątkowym czasie nadal obowiązują, więc nawet dzisiaj pracodawcy mają nie tyle możliwość, co obowiązek, dyscyplinowania personelu.

- W każdym przypadku, w którym pracodawca uznaje nieobecność pracownika za nieusprawiedliwioną, może podjąć działania, począwszy od zastosowania kar porządkowych, typu upomnienie czy nagana, na zwolnieniu dyscyplinarnym kończąc - ostrzegają prawnicy.

W pierwszych trzech miesiącach nowego roku 7 procent pracodawców z sektora handlu detalicznego i hurtowego planowało wzrost liczby etatów, a 3 procent ich redukcję - wskazywali na początku bieżącego roku autorzy raportu „Barometr ManpowerGroup Perspektyw Zatrudnienia”. - Okres styczeń-marzec nie będzie tak korzystnym czasem dla osób poszukujących nowej pracy, jak rok temu - oceniali. - Choć ten sektor pozostaje jednym z najmocniejszych rynków pracy w Polsce, to szanse na znalezienie nowego zatrudnienia są najmniejsze od 5 lat.

Widmo zwolnień

Nadchodzi końcówka I kwartału, rządzi koronawirus, a niektórzy pracownicy handlu już dostają zwolnienia. - W naszym sklepie 6 osób pracowało przy wykładaniu towaru - zaznacza 59-letnia ekspedientka z Bydgoszczy. - W związku z koronawirusem są przerwy w dostawie towaru. Przykładowo: na mięso i niektóre cytrusy czekamy po 3-4 dni. Skoro na magazynie robią się pustki, nie potrzeba tylu ludzi do wykładania towaru, bo przecież tego towaru nie ma.

Efekt: dwie osoby - ci wykładacze towaru - w tym tygodniu zostały zwolnione. Obie panie pracowały na umowę zlecenie. Ocalili się wykładacze-etatowcy.

33-letnia sprzedawczyni z drogerii w tym tygodniu chodzi na drugą zmianę. W środę szykowała się do pracy. Do pokoju wszedł 6-letni syn. Podał mamie kapelusz pszczelarski, z siatką ochronną. Mały dostał go latem od dziadka, z którym był na parafialnym odpuście.

Chłopiec poważnym tonem powiedział do mamy: - Załóż tę czapkę, jak usiądziesz na kasie. Ochroni cię przed kororowirusem.

Mama się wzruszyła.

🔔🔔🔔

Pobierz bezpłatną aplikację Gazety Pomorskiej i bądź na bieżąco!
Oprócz standardowych kategorii, z powodu panującej epidemii, wprowadziliśmy do niej zakładkę, w której znajdziesz wszystkie aktualne informacje związane z epidemią koronawirusa.

Aplikacja jest bezpłatna i nie wymaga logowania.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska