Zobacz wideo: Trzy miesiące zwolnienia chorobowego, koniec raju dla symulantów.
Ratownicy z Torunia: złożyli wypowiedzenia, ale jeszcze pracują
We wtorek, 14 września, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu, dr n. med. Janusz Mielcarek, poinformował nas, że spośród około 140 ratowników zatrudnionych w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Toruniu 109 złożyło wypowiedzenia. Czy to oznacza, że karetki nie wyjadą na toruńskie ulice, a czas oczekiwania na przyjazd pogotowia wydłuży się? Na razie nie ma powodów do obaw. Wszystkich ratowników kontraktowych, którzy złożyli wypowiedzenia, obowiązuje miesięczny okres wypowiedzenia. W praktyce zatem osoby te nadal pracują. Co więcej - nie przekreślają dalszej współpracy ze szpitalem. Jeśli tylko uda się dojść do porozumienia z dyrekcją, pozostaną na stanowiskach. Do tego potrzebna jest jednak dobra wola obu stron, ale nie tylko. Odpowiednie działania musi podjąć rząd.
W środę, 15 września, ponownie zwróciliśmy się do rzecznika placówki z prośbą o informację, czy liczba osób, które złożyły wypowiedzenia, zwiększyła się.
- Na dziś nie mam informacji, by było więcej - powiedział nam dr Janusz Mielcarek.
Rzecznik podkreśla, że tak liczne wypowiedzenia to, podobnie jak w wielu innych miejscach w Polsce, część protestu ratowników i brak akceptacji dla dotychczasowych wynagrodzeń. Nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi na pytanie, czy szpital przygotowuje jakiś plan awaryjny na wypadek, gdyby ratownicy nie dogadali się z władzami lecznicy. - Mamy nadzieję że w czasie dalszych rozmów i negocjacji z dyrekcją uda się osiągnąć porozumienie, które zapewni normalne funkcjonowanie szpitala - dodaje dr Mielcarek. Przypomnijmy, że spotkanie ratowników z dyrekcją szpitala zaplanowano na czwartek, 16 września. Pierwotnie protestujący chcieli rozmawiać z dyrektor Sylwią Sobczak w poniedziałek, 13 września, ta jednak nie mogła pojawić się na spotkaniu. Ratownicy rzucili więc wypowiedzenia na stół.
Z racji tego, że szpital na Bielanach w Toruniu podlega pod Urząd Marszałkowski, o komentarz w tej sprawie poprosiliśmy również marszałka województwa Piotra Całbeckiego, jednak póki trwają rozmowy między ratownikami a lecznicą, nie chce on zajmować stanowiska w tej sprawie.
Nie tylko Toruń. Ratownicy z całego regionu składają wypowiedzenia
Dodajmy, że sytuacja w sąsiedniej Bydgoszczy jest o wiele gorsza niż w Toruniu, gdyż 84 tamtejszych ratowników kontraktowych złożyło wypowiedzenia wcześniej, bo już 31 sierpnia. Oznacza to, że jeśli w ciągu dwóch tygodni nie dojdą oni do porozumienia z dyrekcją, to właśnie Bydgoszcz, jako jedna z pierwszych w regionie, będzie musiała się zmierzyć z zapaścią systemu pogotowia.
13 września wypowiedzenia złożyło także 111 ratowników medycznych zatrudnionych na kontraktach w takich powiatach naszego regionu jak:
- brodnicki,
- rypiński,
- wąbrzeski
- golubsko-dobrzyński.
O co walczą ratownicy medyczni?
Przypomnijmy, że protest pracowników ochrony zdrowia trwa od soboty. Właśnie wtedy utworzyli oni w Warszawie tzw. Białe Miasteczko. Czego się domagają? Nie tylko wyższych płac, lecz także zmian w systemie. Większość ratowników nie jest zatrudniona na umowę o pracę, lecz na umowy cywilno-prawne albo w formie jednoosobowej działalności gospodarczej. Nie mają zapewnionego wsparcia socjalnego. Ratownicy domagają się większego szacunku do ich ciężkiej pracy, a także wprowadzenia ustawy o zawodzie ratownika medycznego i samorządzie ratowników medycznych oraz przyznania urlopu szkoleniowego. - To już za długo trwa. Mamy dość pracowania 300 godzin w miesiącu - mówią ratownicy. Protestujący nie zamierzają opuszczać Białego Miasteczka, dopóki rząd nie zgodzi się na ich postulaty.
