Kierowcy igrają z "czerwonym" ogniem

Na skrzyżowaniu ruch odbywa się wahadłowo. Kiedy kierowcy jadący ulicą Poniatowskiego stają na czerwonym świetle, ci jadący ulicą Paderewskiego mają zielone. Po chwili sytuacja ulega zmianie - jadą zmotoryzowani z Poniatowskiego, a kierowcy na Paderewskiego stoją. Ale kiedy światła zmieniają już swój kolor, kilku kierowców próbuje "wcisnąć" się jeszcze na skrzyżowanie, z nadzieją, że zdążą bezpiecznie przejechać. Niektórym się to udaje, inni spotykają się oko w oko, a właściwie reflektor w reflektor z kierowcami jadącymi z przeciwnej strony. A wyminąć się nie ma gdzie.

- To co się dzieje na tym skrzyżowaniu to po prostu chaos - mówi Roman Salewski, mieszkaniec Owczarek. - Kierowcy po prostu ignorują sygnalizatory.

Problem zapewne byłby mniejszy, gdyby kierowcy aut osobowych nie pchali się na remontowane skrzyżowanie, tylko omijali je objazdem wytyczonym ulicami Pietrusińskiego i Polną. Dlaczego z niego nie korzystają? Bo tablica, która o nim informuje jest tak skomplikowana, że przejeżdżając trudno ją rozszyfrować.

- Jestem na rondzie niemal codziennie i sprawdzam jak działa sygnalizacja. Światła są dobrze zsynchronizowane, ale średnio pięciu, sześciu kierowców wjeżdża na skrzyżowanie już po włączeniu czerwonego światła - tłumaczy Łukasz Rządkowski z referatu dróg w Ratuszu.

Budowę odwiedzają również policjanci. - Oznakowanie i sygnalizacja w tym miejscu działa poprawnie - mówi Marzena Kostrzewska, rzecznik policji. - Jeśli nasi funkcjonariusze przyłapią jakiegoś kierowcę wjeżdżającego na czerwonym świetle, to na pewno zostanie on ukarany mandatem.