Coś jednak w naszym pięknym kraju stało się ponad dwie dekady temu. Więc wydawać by się mogło, że dla bohaterów np. serialu "Alternatywy" miejsca już nie ma. To znaczy - nie ma na rynku pracy miejsca dla partaczy i zwolenników wszelkiej maści dziadowskiego odwalania roboty.
Pozory, proszę Państwa. Tylko w drukowanych ofertach zatrudnienia są wysokie wymagania. W naturze jest jak za Gomułki i Gierka.
Przykład z Bydgoszczy, gdzie tego lata drogowy front robót rozrósł się do rozmiarów niespotykanych. To, co od kilku tygodni oglądam na jednej z ważnych arterii, woła o pomstę do nieba. Stołeczna firma "Trakcja", która przeprowadza remont ulicy Szubińskiej, o czymś takim jak kultura pracy chyba nie słyszała. Takiego bałaganu, jaki robią ekipy pracujące przy wymianie nawierzchni, dawno nie widziałam. Gdzie kierownicy, gdzie nadzorcy?
Inny przykład dziadostwa to nowy bydgoski dworzec PKP. Może Państwo już byli? I co? Wszystko się podoba? Radzę zwrócić uwagę na materiał (gres polerowany), którego użyto do wyłożenia posadzki w holu z kasami. Na każdej płytce są plamy niewiadomego pochodzenia. Również zdziwienie budzi to coś, czym obłożono ściany i filary w odrestaurowanym wyspowym budynku. Na oko wygląda na materiał z odzysku - matowy, z plamkami. Słowem - szpetny!
Napis "Bydgoszcz" zawisł na budynku nowego dworca PKP [zdjęcia]
Jak już się czepiam, to jeszcze dołożę tym, którzy odbierali Park Jana Kochanowskiego po kosztownym (prawie 5 mln zł) remoncie. O co chodzi? Ano o to, że zabrakło ekip, które posprzątałyby alejki. Piach zsunięto pod ławki i leży do dziś.
Gdyby to zobaczył Moks z "Vabanku", na pewno by powiedział: "Kiłka, mogiłka!".