Kto by się przejmował młodszymi. Oto mamy dziś problem z chłopakami ze starszej klasy. Chcielibyśmy im dorównać, ale oni kurzą papierosy w ubikacji we własnym gronie. Ci ze starszej klasy mieszkają za Odrą, są naszym największym partnerem handlowym, ale my nie jesteśmy najważniejszym partnerem dla nich.
Wiemy o Niemczech sporo (przynajmniej tak nam się wydaje), tymczasem wiedza statystycznego Niemca o Polsce nadal zakotwiczona jest w prymitywnych stereotypach. Gdy znajomemu z Kolonii opowiedziałem o propozycji ministra Waszczykowskiego, aby z młodych Syryjczyków formować siły zbrojne, które walczyłyby o wyzwolenie kraju z rąk ISIS, ten parsknął gromkim śmiechem. Abstrahując od tego, czy pomysł polskiego ministra jest wykonalny, Niemcowi sama idea wydała się skrajnym absurdem.
Żyjemy blisko, ale w bardzo odległych światach. My - zakorzenieni w historii, Niemcy - na historyczne nawiązania reagujący alergią. I na słowo “naród” - również. Wśród polskiej młodzieży wróciła moda na patriotyzm. Tymczasem w Niemczech wyrosło pokolenie, które żąda europejskich paszportów, bez czarnego orła. I wieloetnicznego społeczeństwa.
Gdy w głośnym już czwartkowym wywiadzie Donald Tusk poddał w wątpliwość niemiecką politykę dotyczącą uchodźców, w Niemczech natychmiast odebrano mu certyfikat prymusa i odesłano do młodszej klasy. Jakby tego było mało, Gesine Schwann, niedoszła prezydent Niemiec, zaliczyła Polskę do krajów o „silnych faszystowskich tradycjach”.
Niemcy są dla nas bardzo ważne, ale sporo wody upłynie w Odrze, zanim zaczną traktować nas jak kumpli z klasy. Antyniemiecka histeria na pewno temu nie pomoże. Ale udawanie, że jesteśmy tacy sami - również.