GKS Tychy - Enea Astoria Bydgoszcz 97:79 (25:27, 29:17, 27:17, 16:18)
GKS: Basiński 22 (2), 4 zb., 8 as., Piechowicz 17 (1), 5 zb., 6 as., Kowalewski 13 (2), Deja 12 (2), Mazur 10 (2), 8 zb. oraz Bzdyra 11 (1), 8 zb., Zub 8, Fenrych 4, Zawadzki 0, Usendiach 0.
Astoria: Fatz 21, 8 zb., Szyttenholm 11, 8 zb., Gospodarek 11 (1), 3 as., Motel 9 (1), 3 as., Bierwagen 3 (1), 5 as. oraz Dąbek 7 (1), Czyżnielewski 7, Paul 6, Laydych 4, 6 zb., Krefft 0.
Przegrana w ostatnim meczu w Rosą II Radom i tak spowodowała to, że bydgoszczanie będą walczyć o utrzymanie w I lidze. Ten mecz był tak naprawdę o podtrzymanie nadziei, że "Asta" potrafi grać w koszykówkę i uratuje pierwszą ligę dla Bydgoszczy. A także o sprawienie kolejnej niespodzianki na wyjeździe.
Ale czy można wygrać, gdy się trafia 4 z 20 rzutów za 3 pkt. a za 2 pkt. ma tylko 24 z 44 celnych rzutów? Nie można. Tylko pierwsza kwarta była udana w wykonaniu Astorii. Rywalizowała jak równy z równym, mając nawet nieznaczną przewagę.
Ale w dwóch kolejnych to GKS królował na parkiecie, a zwłaszcza Marek Piechowicz, Hubert Mazur i Radosław Basiński. Ich skuteczna gra spowodowała nawet 20 pkt. przewagę tyszan, W Astorii dobrze zagrał środkowy Mateusz Fatz (6/8 z gry), ale był osamotniony i niewiele mógł zdziałać w kluczowych momentach. O skuteczności pozostałych zawodników nie ma nawet co mówic...