Nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Fakt to jednak niezaprzeczalny - choć w domach naszych babek i prababek potrawy z gęsi trafiały na stół przy różnych okazjach - wielu rodaków nigdy ich nie jadło.
Pyszne!
- Jeszcze kilkanaście lat temu na wsiach i w małych miasteczkach przychodziły do hodowców starsze osoby po pisklęta gęsi. Chowały je w przydomowych ogródkach, a gdy podrosły, na święta robiły z nich wyśmienite potrawy - mówi Andrzej Klonecki, hodowca gęsi, uczestnik konferencji w Kołudzie Wielkiej. - Teraz ledwie 2 procent naszej produkcji trafia do takich odbiorców.
"Gęsina na świętego Marcina" to hasło akcji promującej to mięso. W jej ramach odbyło się już spotkanie najlepszych polskich kucharzy w warszawskiej restauracji, w Kołudzie zebrali się natomiast naukowcy, by dyskutować o wyższości gęsiny nad innym mięsem. Rozprawiano nad ich smakiem i walorami zdrowotnymi. I, oczywiście, kosztowano potraw z gęsiny: pasztetu, gęsi pieczonej oraz zawiniętego w skórę i w niej upieczonego mięsa z gęsich szyjek.
Podwoić spożycie tego mięsa
Przywracanie tego mięsa do naszego menu zaplanowano tak, by temat wciąż powracał, by zapisać się w pamięci smakoszy. Następna ku temu okazja zdarzyć się ma za miesiąc - we Włocławku w konkursowe szranki na najlepsze danie z gęsiny stanie grupa wytrawnych kucharzy. Walczyć będą o nagrodę marszałka województwa kujawsko-pomorskiego.
- Produkujemy w Polsce 21 tysięcy ton gęsiny rocznie, spożywamy jedynie 700 ton. Jeśli dzięki akcji promocyjnej uda się podwoić tę liczbę w przyszłym roku uznamy to za ogromny sukces - podsumowuje Ryszard Jagodziński z Zakładu Doświadczalnego Instytutu Zootechniki w Kołudzie Wielkiej, który jest największym w kraju producentem gęsich piskląt.