Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koniec "afery basenowej" w Toruniu. Wyrok poznamy za tydzień

(awe)
Koniec procesu dotyczącego toruńskiego MOSiR-u.
Koniec procesu dotyczącego toruńskiego MOSiR-u. Lech Kamiński
- Cała ta sprawa jest pozbawiona logiki. Proszę o uniewinnienie mojego klienta - mówił w toruńskim sądzie mecenas Stanisław Chodkowski.

Tym klientem jest Aleksander D., dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Toruniu. Razem z nim na ławie oskarżonych zasiadła też Janina G., kadrowa MOSiR-u. Toruńska prokuratura zarzuciła im nakłanianie do fałszowania dokumentów i oszukiwanie ZUS-u.

Chodzi o kursy nauki pływania, prowadzone w toruńskim MOSiR-ze od 2004 roku. Prowadzili je ratownicy, ale umowy-zlecenia podpisywali studenci. W ten sposób zyskiwać mieli wszyscy: ośrodek, bo nie musiał odprowadzać za żaków składek do ZUS; ratownicy - bo dostawali wyższą pensję oraz sami studenci - bo przy rocznym rozliczeniu uzyskiwali zwrot podatku. ZUSmiał na tym stracić 13,5 tys. zł. Cały proceder zgłosił do prokuratury były ratownik, a w listopadzie 2010 roku w toruńskim sądzie ruszył proces.
Część ratowników, którzy stanęli za barierką dla świadków, potwierdziła zarzuty stawiane przez prokuraturę. O tym, że proceder trwał długo, mówili również w sądzie byli pracownicy toruńskiego MOSiR-u. Oskarżeni twierdzą jednak stanowczo, że nie mieli o niczym pojęcia.

- W ciągu tych wszystkich lat tylko raz przyszedł do nas student z pretensjami, że nie wykonywał umów - mówiła w sądzie Janina G. - Przyszedł, bo przez te umowy przekroczył limit dochodu i nie otrzymał zwrotu podatku przy rozliczeniu. Pokazaliśmy mu umowy - nie kwestionował ich. Później już się u nas nie pojawił. Widocznie i ratownicy i studenci akceptowali fikcyjne umowy, bo obu stronom przynosiły korzyści. Dla mnie nie miało znaczenia, jaką umowę rozliczam.

Toruń - wiadomości

Umowom-zleceniom przyjrzał się również biegły sądowy grafolog. Większych wątpliwości nie było: część widniejących na nich podpisów została podrobiona. - Skoro studenci akceptowali ten proceder, dlaczego ich podpisy były podrabiane? - dopytywał sędzia Tomasz Żuchowski. - Trudno mi powiedzieć, być może ratownicy nie mieli już z nimi kontaktu - odpowiedziała Janina G.

Wątpliwości nie mieli natomiast obrońcy obu oskarżonych. - Z analizy grafologicznej wynika, że ratownicy podpisywali się za inne osoby - wyjaśniała w mowie końcowej mecenas Ewa Wielińska, wnosząc o uniewinnienie Janiny G. - A odpowiedzialność za to ma być zrzucona na moją klientkę?
- Od 2004 roku MOSiR odprowadził do ZUS 3,7 mln zł - wyliczał Stanisław Chodakowski, obrońca Aleksandra D. - Te "zaoszczędzone" 13 tysięcy to trzy promile, a Aleksander D. nie miał z tego żadnych korzyści.

Prokurator zażądał dla obojga oskarżonych po 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata, grzywny i zakazu zajmowania stanowisk. Wyrok poznamy za tydzień.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska