Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszmar za kasą

Katarzyna Piojda
Do sądu sprawę przeciw byłemu pracodawcy, właścicielowi "Biedronki" skierował też Adam Kaptur.

     Adam Kaptur był zatrudniony w "Biedronce" przy ul. Sobieskiego przez 11 miesięcy. Pracował jako kasjer-sprzedawca. Według umowy, na pół etatu, czyli cztery godziny dziennie. - Chodziłem do pracy na 6.30, a nie wychodziłem wcześniej niż o siedemnastej - wspomina chłopak. - Szefowa czasem zachęcała mnie, żebym specjalnie źle wydawał resztę klientom. Mówiła, że podzielimy się tym, co "zarobię pod ladą". Później mówiła, że te pieniądze przeznaczy na zakup kamer do sklepu.
     Skocz po ptysie!
     
Bydgoszczanin twierdzi, że w czasie pracy, gdy siedział za kasą, przełożona kazała mu chodzić do pobliskiej cukierni po drożdżówki. - Co miałem robić? Nie chciałem stracić pracy, więc posłusznie zamykałem kasę i szedłem po ptysie lub pączki. _Koleżanki z pracy Adama musiały dźwigać skrzynie, w których było po 25 kilogramów bananów. - _Uginały się pod ciężarem towaru, więc im pomagałem, ale nawet mi kilka razy spadły skrzynie. Oczywiście później dostawałem reprymendę, że jestem niezdarny - opowiada chłopak. - Chociaż miałem być "tylko" kasjerem, woziłem też towar na paletach, na których było przykładowo 930 kilogramów cukru. Za taką pracę dostawałem 450 złotych wypłaty miesięcznie.
     _Dodaje, że w przypadku kradzieży, kierownictwo sklepu nie wzywało policji. - _Jeżeli klient ukradł puszkę piwa za dwa złote, szef proponował mu ugodę: dasz mi cztery razy więcej niż jest warte piwo, zapomnimy o zdarzeniu.

     Już tu nie pracujesz
     
Któregoś dnia, gdy siedział przy kasie, podszedł do niego szef. - Powiedział, że już tu nie pracuję. Odebrało mi mowę. Tak po prostu, bez powodu, dostałem wypowiedzenie. Do dzisiaj nie wie, dlaczego go zwolnili.
     _Od koleżanki usłyszał o Barbarze Karpińskiej, byłej pracownicy "Biedronki", która wniosła sprawę do sądu przeciw swojemu byłemu szefowi, firmie Jeronimo Martins Dystrybucja. Kobieta domagała się zapłaty za nadgodziny. W zeszłym tygodniu w bydgoskim sądzie pracy zakończył się proces w tej sprawie. Kobieta dostanie wkrótce od byłego pracodawcy 3,5 tysiąca złotych z tego tytułu.
     Adam Kaptur też zapowiada walkę o to, co mu się należy. - _Kiedy pracowałem w "Biedronce", uzbierało mi się 2200 nadgodzin, za które nie otrzymałem wynagrodzenia
- mówi Kaptur. - Skierowałem sprawę do sądu. Od byłego pracodawcy domagam się siedmiu tysięcy złotych.
     **_Anna Sierpińska , dyrektor ds. komunikacji Jeronimo Martins Dystrybucja: -
Podobnie, jak w przypadku pierwszej sprawy, w elbląskim Sądzie Pracy, nasza firma będzie broniła swojego stanowiska, ponieważ w dalszym ciągu uważamy, że JMD należycie wypełnia swoje obowiązki jako pracodawca. W firmie, która zatrudnia ponad 10 tysięcy pracowników, mogą zdarzyć się przypadki odstępstw od przyjętych zasad, jednak z całą stanowczością podkreślamy, że nie akceptujemy i nigdy nie akceptowaliśmy zachowań niezgodnych z prawem.
     _Pierwsza rozprawa Adama Kaptura odbędzie się już w marcu.**

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska