W czasach wczesnego średniowiecza było jeszcze cieplej (tzw. średniowieczne optimum klimatyczne), a z kolei w XVI wieku temperatura znacznie się obniżyła.
Po drugie: największy truciciel świata - Stany Zjednoczone - produkują jedną trzecią światowej emisji dwutlenku węgla, ale ignorują tzw. protokół z Kioto. Groziłoby to znacznym zahamowaniem gospodarki USA. Po trzecie - problem globalnego ocieplenia zaczął się wtedy, gdy ucichła kwestia dziury ozonowej.
Dlatego bardzo sceptycznie podchodzę do rozpoczętego w poniedziałek (7 grudnia) światowego szczytu klimatycznego. Bo jak nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze. Opłaty związane z emisją CO2 to setki miliardów dolarów. Ile z tego uda się uszczknąć wielkim spryciarzom tego świata? Jestem pewien, że bardzo, bardzo dużo.
Amerykanie na wojny z Irakiem i Afganistanem też wydają miliardy dolarów. Ale dziwnym trafem one zawsze jakoś się Stanom zwracają. Nigdy natomiast nie trafiają do najbiedniejszych krajów.