Trzeba głosować na partie, które nie miały udziału we władzy” - przekonuje. Czytając opinie internautów po debacie byłem zdumiony, z jak wielką sympatią komentują jego banialuki. Starszy pan i twórca partii KORWiN zapowiedział np. powrót do niższego wieku emerytalnego, ale nie wspomniał nic o legalizacji narkotyków, choć obiecywał to w kampanii prezydenckiej.
Jednak władzy JKM nigdy, na szczęście, nie zdobył. Każdy kraj ma swojego Korwin-Mikkego, ale czy może zostać premierem ktoś, kto na forum europejskim nazwał imigrantów „ludzkim śmieciem”?! Toż to faszyzm w czystej postaci. Ale prześledźmy losy tego przegranego za każdym razem ekscentryka. Otóż jest on założycielem i szefem czwartej już partii (Unia Polityki Realnej, Wolność i Praworządność , Kongres Nowej Prawicy i KORWiN). Żadna z nich nie odegrała najmniejszej roli w polityce. JKM pięciokrotnie usiłował zostać prezydentem Polski. Z podobnym skutkiem - w 1995 roku otrzymał 2,4 proc. poparcia i kolejno - 1,4; 1,4; 2,4 i 3,2 proc. Jak na człowieka, który aspiruje do przywództwa państwa to kariera godna Latającego Cyrku Monty Pythona.
Podczas wtorkowej debaty zwróciłem uwagę na kolejny idiotyzm, który Korwin-Mikke z uporem powtarza od 26 lat. Dla niego wzorem służby zdrowia jest... weterynaria. „Jedyna firma, która działa przyzwoicie w służbie zdrowia, to weterynaria. Nie ma ministerstwa chorych psów”. Na pierwszy rzut oka ten argument ma ręce i cztery nogi. Tyle że do weterynarzy przychodzi najwyżej kilkanaście procent właścicieli zwierząt. Ci, którzy je kochają i mają spore pieniądze - wizyta u weterynarza kosztuje niemal tyle, co u lekarza. To dlatego chore zwierzęta są zabijane, zakopywane żywcem, topione i przywiązywane do drzew w lesie. Z ludźmi tak się nie da.
Adrian Zandberg nieoczekiwaną gwiazdą debaty wyborczej. Kim jest polityk partii Razem?, wideo: TVN24/x-news