Marek K. nie złożył wyjaśnień przed sądem, bo się upił

Oskarżony Marek K. zachowywał się bardzo spokojnie, jednak nie był w stanie składać wyjaśnień. Okazało się, że jest po prostu pijany. Posiedzenie zostało przerwane.
Za zniewagę sądu Marek K. mógł zostać ukarany nawet aresztem. Dostał jednak tylko karę finansową. Kolejna rozprawa zaplanowana została na piątek.

Pracował też po kieliszku
O bulwersującym sprawie nieudzielania pomocy przez obsługę pociągu PCC Arriva pisaliśmy już łamach "Pomorskiej".
Przypomnijmy, że do tragedii doszło w grudniu ub.r. w Lubiczu (koło Torunia). Policjanci znaleźli leżącego przy torach 33-letniego Tomasza J. Mundurowi podejrzewali, że mężczyzna został potrącony przez pociąg, dlatego zdecydowali się zatrzymać skład na stacji kolejowej w Lipnie. Okazało się 49-letni Marek K., kierownik pociągu jest nietrzeźwy. Miał prawie 0,4 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Podczas przesłuchań zapewniał, że wypił syrop.

W toku śledztwa okazało się, że kierownik pociągu z maszynistą widząc leżącego mężczyznę zatrzymali pociąg, przesunęli go do rowu i pojechali dalej. Z trasy zawiadomili dyspozytorkę o tym, że przy torach ktoś leżał. Nie wspomnieli jednak, że 33-latek był ranny.

Proces nadal w toku
Tymczasem Tomasz J. miał poważne i widoczne z daleka obrażenia głowy. Był cały we krwi. Zdaniem lekarzy gdyby nie szybka pomoc okolicznych mieszkańców mógłby umrzeć. Oskarżonym grozi do trzech lat więzienia. Tomasz J. przyznał przed sądem, że tego dnia chciał popełnić samobójstwo. Nie wie jednak w jaki sposób znalazł się na torach i skąd obrażenia.
W śledztwie nie udało się jednoznacznie ustalić czy mężczyznę potrącił pociąg.

Do sprawy wrócimy.