Jej gehenna zaczęła się 4 lata temu. - Na przejściu dla pieszych na Osowej Górze potrącił mnie samochód - opowiada 64-latka. - Miałam drutowaną rękę i nogę. Już do końca życia będę poruszała się o kuli. Do teraz chodzę na rehabilitację.
Dobrowolna kara
- Sprawca wypadku poddał się dobrowolnej karze. Sąd zasądził od niego 5 tysięcy złotych. Kierowca płacił mi po 500 złotych przez 10 miesięcy.
Do winowajcy pani Zofia pretensji nie ma. Za to do ubezpieczalni i prawnika, występującego w jej imieniu w walce o odszkodowanie - tak. I to spore. - Sąd zasądził mi 50 tysięcy złotych odszkodowania - kontynuuje emerytka. - Dwie transze już dostałam. Wystarczyło ledwie na pokrycie długów w bankach.
Przeczytaj również: Jak nam się żyje w Kujawsko-Pomorskiem? Mamy niezłe dochody na tle kraju, ale nigdy nie dogonimy Warszawy
Uzdrowiona?
Poszkodowana czeka na wypłatę ostatniej części kwoty.
- Są uznał, że jestem całkowicie niezdolna do pracy. Ubezpieczalnia, że częściowo - mówi pani Chrzuściel. - Według niej powinnam iść do pracy, a ja przecież dobrze stanąć nie mogę. Sprawa toczy się dalej w sądzie. Mojemu prawnikowi też się nie spieszy, żeby sprawa znalazła finał.
Dlaczego to wszystko tyle trwa? - Firma ubezpieczeniowa upiera się przy swoim, a my przy swoim stanowisku. Nie mam wpływu na działanie sądu - tłumaczy Arkadiusz Drozd, radca prawny prowadzący sprawę pani Zofii. - Musimy czekać.
A bydgoszczanka nie może czekać, bo nie ma za co żyć. W jej kawalerce jest skromnie, ale czysto. No i chłodno. - Piec jest niesprawny. Nie mogę w nim palić, bo to groziłoby zaczadzeniem. Brakuje pieniędzy na naprawę. W domu brakuje części mebli. - Musiałam je sprzedać, żeby mieć pieniądze na opłaty - przyznaje schorowana kobieta. - Podobnie jak złotą, pamiątkową biżuterię.
Pani Zofia starała się o pomoc z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. - Nie "załapałam się", bo mam za... wysoki dochód. Powinnam mieć niecałe 500 złotych na rękę, a dostaję 680 złotych emerytury.
Kobieta jest samotna. Córka często ją odwiedza, ale pomóc matce finansowo nie da rady.
Promyk nadziei
- Postaramy się pomóc, mimo tego, że ta pani przekracza kryterium dochodowe - zapowiada Renata Dębińska, dyrektorka MOPS.
Jakie byłoby to wsparcie - będzie wiadomo, gdy pracownik socjalny zrobi wywiad środowiskowy. Na pewno za to dostanie żywność i odzież z Polskiego Czerwonego Krzyża. Jest też szansa z Caritas na skompletowanie mebli. - Oprócz tego możemy podarować pani Zofii ręczniki, koce, pościele - wymienia Marek Kamiński z Caritas Diecezji Bydgoskiej.
Czytaj e-wydanie »