A pomijając kłótnie i swary na temat kto był, a kogo nie było, to wydarzenia sprzed 20 lat były przepięknym czasem naszej jedności, o czym zaświadczają działacze Komitetów Obywatelskich (piszemy dziś o tym na str. 10). Mam nadzieję, że w czwartek poświęciliśmy tym wspomnieniom choć jeden uśmiech.
Nową historię zaskoczyło bardzo mocno Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej. Otóż niejaki pułkownik Kowalow z ministerialnego Instytutu Historii Wojennej odpowiedzialnością za wybuch II wojny światowej obarczył Polskę, która "odmówiła spełnienia niemieckich roszczeń"! Pułkownik usprawiedliwia też agresję ZSRR przeciwko Polsce z 17 września 1939 r. Zapewne ten wielki spadkobierca najsłynniejszych naukowców z epoki Józefa Wissarionowicza w następnym odcinku napisze, że to Polska napadła na ZSRR! Za te "arcydzieła" pułkownik dostanie pewnie awans, siedem medali i butelkę samogonu.
Całe szczęście, że na tę głupotę zwrócili uwagę rosyjscy dziennikarze z "Wriemia Nowostiej". Redakcja napisała: "Sądząc po tekście z witryny rosyjskiego Ministerstwa Obrony nieodległy jest czas, kiedy to efektownym menedżerem okaże się także Adolf Hitler".
Wydawać by się mogło, że prace polsko - rosyjskiej komisji do spraw trudnych pozwolą wyjaśnić bolesne zdarzenia, ale niedawno premier Miedwiediew powołał komisję przeciwdziałającą próbom fałszowania historii na szkodę Rosji. Następna komisja powinna zbadać antypolską histerię, bo z historią rosyjscy wojskowi absolutnie sobie nie radzą.