Bo 1 maja wszystko, co najważniejsze, musi być gotowe - czyli kiełbasa i ogień.
Kiełbasiano-ogniowa rocznica wejścia do Unii podziałała także na umysły polityków. Jarosław Kaczyński, prezes, stwierdził, że to rządom Prawa i Sprawiedliwości Polacy zawdzięczają wynalazek grilla. Brzmiało to dokładnie tak: "Grillowanie to nasze dzieło". Bo to niby za jego rządów konsumpcja w Polsce wzrosła o jedną trzecią. I dlatego, jak stwierdził: "Część współczesnego pokolenia Polaków może pogrillować". Lech Wałęsa, symbol niepodważalnych dla Platformy Obywatelskiej wartości i historii Polski, pojechał do Rzymu na zjazd sceptycznie podchodzącej do Unii Europejskiej partii Libertas. My w kraju też mamy Libertas: są w niej m.in. Wojciech Wierzejski, Anna Sobecka, projektant geotermalnych inwestycji ojca Rydzyka i mocni w gębie działacze Młodzieży Wszechpolskiej. Wałęsa był na zjeździe tylko na "części naukowej", ale nie omieszkał uznać, że Libertas "ma wiele mądrych pomysłów". Przypomnę, że to jest ta sama partia, która w Irlandii wywieszała plakaty z niemowlakiem i podpisem, że Unia Europejska będzie wszczepiać dzieciom chipy identyfikacyjne... Premier Tusk ma teraz kłopot z Wałęsą, bo nie wie, jak go wytłumaczyć. I siebie przy okazji.
W czasie najbliższych wyborów do Parlamentu Europejskiego pokażmy groteskowym i nieprzewidywalnym politykom figę z makiem.
Bo trudno będzie im ją przełknąć, zwłaszcza podaną z grilla.