Nie wiem, czy katowicki sąd, wypuszczając na wolność podejrzanych o dokonanie tego gigantycznego oszustwa, wziął pod uwagę wszystkie okoliczności tej niezwykle trudnej do rozwikłania sprawy. Bo tu nie chodzi o banalne włamanie, proste wyłudzenie pieniędzy od sąsiada. Mamy do czynienia z przekrętem na ogromna skalę, mnóstwem krzyżujących się tropów, mechanizmem którego działanie jest bardzo skomplikowane. Chciałbym wierzyć, że istotnie trójka sędziów wzięła pod uwagę wyłącznie fakty i dowody, uznała, iż podejrzani nie będą usiłowali zacierać śladów, ani że nie odnajdą się nagle w jakimś bardzo odległym od Polski kraju, z którym nie podpisaliśmy umowy o ekstradycję (umówmy się, iż odebranie paszportów nie jest przeszkodą nie do pokonania, gdy bardzo się chce uprawiać turystykę ucieczkową).
Nie jestem także przekonany, że - jak chce tego minister Janik - sędziowie winni publicznie tłumaczyć się ze swych postanowień. Byłby to zły precedens w istotny sposób ograniczający suwerenność wymiaru sprawiedliwości.
Wiem natomiast, czego chciałbym: chciałbym, aby konkretni ludzie, sędziowie, podejmując takie jak ta - bardzo kontrowersyjne - decyzje, mieli świadomość, że gdyby okazały się złe, to ryzykują swoje dobre imię i czyste sumienie, czyli to co dla orzekających w imieniu Rzeczpospolitej jest najważniejsze.
A w każdym razie powinno być.
Na gorąco
Jan Raszeja
Nie wiem, czy na tzw. aferze paliwowej skarb państwa stracił 10 miliardów czy "tylko" miliard. I nie jest to aż tak istotne, bo każda z tych sum jest dla mnie niewyobrażalna. Wiem, że wszyscy zostaliśmy oszukani przez cwaniaków, którzy wzbogacili się naszym kosztem.