To raczej sam pragmatyzm: nie ma pieniędzy, bo usuwanie skutków powodzi będzie wymagało ogromnych środków - to po pierwsze. Po drugie: nic za darmo, wynajmujący płacił by najemnym lotnikom. Po trzecie: nie dość, że oszczędziłoby się na niebie kilka miliardów dolarów, to jeszcze można by poczynić spore oszczędności na ziemi - niepotrzebna okazałaby się potężna lotnicza infrastruktura - lotniska, bazy, itd, itp.
Tak więc z czeskiego punktu widzenia wygląda to interesująco. Z naszego jakby mniej.
Już nawet mniej istotny jest fakt, że wątpliwe aby tych 48 nowoczesnych maszyn, które kupimy, plus nasze MIG-i 29 i Su, zdołało zapewnić bezpieczeństwo obu państwom. Znacznie większą role odgrywa polska - zła, czy dobra, ale jednak - tradycja: Polacy z zasady nie biją się za cudze pieniądze. A wreszcie najważniejsza (i dość oczywista) byłaby prawidłowa odpowiedź na proste pytanie: w tym samym momencie zaatakowane zostają z powietrza dwie stolice - Praga i Warszawa. Której polecą bronić nasze samoloty wynajęte przez Czechów?
Na gorąco
Jan Raszeja
Czeski pomysł, aby to Polacy chronili swoimi samolotami czeskie niebo jest absurdalny tylko z pozoru.